czwartek, 28 czerwca 2012

Chapter six part two - Je meurs tous les jours et tu me manques



Niall
Wybiegłem z domu nawet nie zamykając drzwi , w tej chwili po prostu wszystko było mi obojętne . Rzuciłem się dzikim biegiem w dół ulicy z nadzieją znalezienia jakiś wskazówek. Chodziłem ulicami z nadzieją znalezienia czegoś lecz niczego nie widziałem . Po dwudziestu minutach moje ciało odczuło porządnie chłód panujący na dworze . Potarłem swoje ramiona w celu rozgrzania się i rozejrzałem raz jeszcze po okolicy . A co jeśli porwałem się z motyką na słońce ? Co jeśli to był tylko żart ? Może powinienem zawrócić ? Myśli tłukły się w mojej głowie krzycząc jedna przez drugą . Jednak ciało zwyciężyło w tej bitwie samo jakby poruszyło się do przodu. Szedłem powolnym krokiem przed siebie aż nagle ujrzałem żółtą karteczkę przyklejoną do pnia . Podszedłem bliżej i przyjrzałem się jej , na jej delikatnym tle odbijała się wielka czarna strzałka przyozdobiona w dorodny uśmiech. Jakaś cicha iskierka nadziei obudziła się wewnątrz mnie. Zacząłem wzrokiem szukać kolejnych co już nie było takie trudne. Podchodziłem do każdego miejsca gdzie były one naklejone i zbierałem je , zachowując tym samym wspomnienie w obawie , że szybko zapomnę . Błądziłem po ulicach Paryża zbierając kartki z drzew co wyglądało wręcz przekomicznie . Na moje usta wstąpił szczerzy uśmiech rozbawienia. Niektóre karteczki wisiały również na plecach przechodniów. Ich miny po zabraniu takiej były bezcenne , jedni się uśmiechali drudzy patrzyli pytającym wzrokiem. Co raz bardziej śmieszyła mnie ta sytuacja i co raz bardziej podniecała.  Moje serce odbijało się od mojej klatki piersiowej jak malutka piłeczka pingpongowa. Mój humor zmienił się diametralnie , już się nie obawiałem teraz czerpałem z tego przyjemność. Jednak w połowie drogi stanąłem i zwątpiłem kartek brak więc i moja droga dobiegła końca . Poczułem lekkie rozczarowanie , że trwało to tak krótko . Przeszedłem przez mały deptak i oparłem się o ceglaną ścianę kawiarni. Mój wzrok powędrował na drugą stronę ulicy gdzie na kamienicy rozwijał się wielki kawał płótna z ogromną strzałką. Moje oczy wielkie jak spodki  rozglądały się wokół. Pod strzałką widniał napis

Nie poddawaj się ! Małymi kroczkami do celu  ; )

Uśmiechnąłem się szeroko w powietrze i podążyłem w kierunku który wskazywała strzałka. Całą drogę uśmiechałem się do siebie , moje serce robiło fikołki a oddech niebezpiecznie zwalniał i przyśpieszał. Panujący chłód i zacinający wiatr nie były dla mnie przeszkodą , zmokłe śliskie liście również nie były dla mnie wyzwaniem. Wszystko co mogło się teraz stać było ważniejsze niż wszelkie przeszkody . Nagle w mojej głowie rozbrzmiał głos mojego wuja Michaela .

Miłość uskrzydla , mój blond chłopczyku. 
Pogłębiłem swój uśmiech a oczy delikatnie pokryły się słoną taflą , szybko je przetarłem wierzchem zmarzniętej dłoni i już nie zatrzymując się szedłem dalej. Z każdym krokiem zaskakiwany byłem bardziej i bardziej , wiadomości na karteczkach przybierały żartobliwe oraz romantyczne maski , niektóre były smutne a niektóre ściskały serce, lecz jedno je łączyło wszystkie były pisane od serca. Postanowiłem zebrać wszystkie wiadomości i móc pewnego chłodnego dnia wyciągnąć je i wspomnieć ten dzień. Z każdym krokiem kroczyłem pewniej oraz z każdym kolejnym krokiem w mojej głowie  kotłowała się myśl że jednak znam tego wielbiciela . Przyśpieszyłem kroku pozostawiając resztę pustych strzałek na swoich miejscach. Dotarcie na miejsce zajęło mi kilka ładnych godzin. Na dworze już panował mrok , a ziąb przybrał na sile . Przez moje ciało przebiegały kolejne dreszcze. Zaskoczyło mnie moje położenie. Znajdowałem się sam w ciemnym parku. Przerażające i czarne myśli nawiedziły moją blond główkę. Moje płuca płonęły żywym ogniem a powietrze ciężkie i wilgotne rzucało na mnie swoje lepkie macki sprawiając że drżałem nie tylko z zimna lecz i przerażenia. W oddali ujrzałem tlące się małe światełko .Niepewnym krokiem podążałem w jego stronę. Z każdym metrem było ich więcej i więcej , a droga stawała się łatwiejsza. W końcu dotarłem pod altanę owiązaną wszelkimi kwiatami oraz lampkami choinkowymi. Jesienny wiatr omiótł mnie zapachem kwiatów i deszczu . Rozejrzałem się wokół lecz tylko to jedno miejsce było oświetlone. Wszedłem do wnętrza altany wciąż napawając się jej pięknem . Na ławce znalazłem złotą połyskująca kartkę przyozdobioną w szkarłatne słowa. Ich idealny kształt sprawiał jakbym trzymał w ręku wielką tajemnicę świata.  Złoto i szkarłat połyskiwały wesołymi iskierkami i sprawiały wrażenie jakby tańczyły wokół liter . Litery składały się w jedno  spójne zdanie , które sprawiło że moje serce ponowiło dziki maraton , a oddech uwiązł gdzieś w płucach. Potarłem papier i przeczytałem na głos raz jeszcze treść .

Zacznijmy wszystko od nowa.. 
Słowa wypowiedziane przeze mnie odbiły się ciężkim echem od drzew. Słowa były tak mocne i drżące , tak prawdziwe i niepewne . Uśmiechnąłem się blado i rozejrzałem wokół z nadzieją , że jednak ujrzę kogoś. Jakby za dotknięciem magicznej różdżki drzewa rozbłysły bladym światłem błękitu nadając im łagodniejszy wygląd. Z głośników sączyła się przyjazna delikatna muzyka , która swoimi nutami ogrzewała moje zmarznięte ciało. Zza drzewa wyłoniła się postać. Moje serce zabiło szybciej , a oddech przyśpieszył. Ciało zaczęło drżeć z podniecenia a kroki stały się chwiejne i niepewne jakbym pierwszy raz stawiał kroki . Szedłem przed siebie zmniejszając tym odległość dzielącą mnie od postaci na przeciw. Wiatr omiótł postać i wprost do moich nozdrzy przyniósł zapach piżma i cynamonu. Znałem ten zapach doskonale , teraz wszelkie zbędne myśli przestały istnieć a serce oblało się ciepłem. Podszedłem bliżej i ujrzałem podskakujące na wietrze loki i te pełne głębi czekoladowe oczy , które wpatrywały się we mnie z czułością. Zamierzałem odpowiedzieć lecz jego usta znakomicie uniemożliwiły mi tą czynność . Delikatne ciepłe wargi szatyna pieściły moje z utęsknieniem. Wszystko co pragnąłem powiedzieć wyparowało . Magiczna atmosfera panująca wokół nas sprawiała , że miękły mi kolana. Wszystko było jakby wyjęte z bajki. Gdy jego usta oderwały się od moich uśmiechnąłem się do szatyna i wypowiedziałem kilka słów które miały zmienić wszystko.

- Zacznijmy wszystko od nowa Liam .

Jego czekoladowe oczy rozbłysły tysiącami kolorowych iskierek a usta wygięły się w szerokim uśmiechu. Jego silne ramiona oplotły mnie by zamknąć mnie w szczelnym uścisku. Napawałem się tą chwilą całym sobą. Żadne z nas się nie odzywało . Po prostu pozwoliliśmy tej chwili trwać.

~~***~~

Witajcie w części drugiej . Tak wiem rozdział miał pojawić się dopiero jutro ale zważając na fakt , że to tylko dopełnienie części pierwszej , które jest krótsze dodaję go dzisiaj. Mam nadzieję , że rozdział sprawił Wam tą samą przyjemność którą sprawił mi. Chciałabym wam wszystkim podziękować za tak wspaniałą atmosferę na tym blogu , oraz za ilość wyświetleń oraz wszelkie komentarze od anonimów po osoby które informuję . Jesteście najwspanialszymi czytelnikami pod słońcem . Dziękuję wam za każde ciepłe słowo i za czas który tutaj spędzacie . Pomagacie mi uwierzyć w tą historię   :) Chciałabym specjalnie dla was moich czytelników poświęcić swój czas robiąc Twitcama. Ma on na celu zbliżenie nas do siebie oraz da wam możliwość zasypania mnie wszelkimi pytaniami : ) Mam nadzieję , że spędzicie te kilka chwil ze mną  : )
Link do twitcama znajdzie się na moim profilu na twitterze @LittleLegoBirdx najprawdopodobniej w niedzielę o godzinie 12:00 Zapraszam wszystkich serdecznie  !

Mam także małą prośbę do was moi mili , proszę byście napisali swoje nicki twitterów gdyż chciałabym sporządzić nową listę informowanych . Byłabym wam dozgonnie wdzięczna za to .
Już nie zanudzam , do zobaczenia niebawem !

Je meurs tous les jours et tu me manques- 
Umieram każdego dnia , tęsknię i myślę.

Polecam wam także :
@AwwwwwZAYN- 
http://do-not-exist.blogspot.com/
@LittleLexiex3 - http://words-will-be-just-words.blogspot.com/
@Niallerx3- http://forget-about-the-clock.blogspot.com/
@Kiss_forHarry- http://thestory--ofourlove.blogspot.com/

środa, 20 czerwca 2012

Chapter six part one - Copier ceux tueur et un amant mystérieux?


Niall


Od wystawy Michaela minęło sporo czasu , minęło również sporo czasu od tej przykrej sytuacji . Czas , który upłynął od tamtego dnia był dla mnie niezauważalny uciekał niczym piasek przez palce. Dni uciekały jakby ktoś je batem gonił , jak dla mnie ich ucieczka była za szybka. Byłem pewien , że ucieczka szatyna była już na zawsze jednak los widział to nieco inaczej. Każdego ranka szatyn przychodził i dobijał się do olchowych drzwi i każdego ranka mój wuj kłamstwem odprowadzał go w drogę powrotną. Czułem się z tym źle i w prawdzie pragnąłem zejść na dół lecz coś mi nie pozwalało. Więc każdego ranka odprowadzałem go pustym wzrokiem zza firanki . Coś we mnie pękało lecz jakby drugie moje ja broniło się przed tą nadzieją która powróciła wraz z nadejście ponownym szatyna. Każdego ranka mordowałem się ze samym sobą by zejść na dół i jak człowiek przeprowadzić normalną rozmowę i wyjaśnić sobie wszystko. Jednak szybko rezygnowałem z tego i pozwalałem tajemniczej sile trzymać mnie zamkniętego w swoich czterech ścianach. Od tygodni nie wyściubiłem nosa poza drzwi , moje posiłki stały się nieregularne a czasem nawet w ogóle ich nie spożywałem. Przez zaniedbanie mojego stylu odżywiania chudłem w oczach, zaniedbałem również swój wizerunek przez co wyglądałem jak zarośnięty prehistoryczny człowiek. Zdecydowanie poszarzałem i zamieniłem się w marionetkę. Mój uśmiech znikł i nic ani nikt nie umiał go przywrócić, natomiast moje oczy umarły. Zaniedbałem nie tylko swoje życie , ale także życie moich zielonych przyjaciół. Większa część moich roślinek wymarła tak jak ja wymieram od środka. Moja młoda dusza nigdy nie cierpiała tak bardzo , nigdy także nie rozpadła się tak bardzo by zranić serce. A teraz siedziałem tu cicho krwawiąc. Straciłem już rachubę czasu jak i sens codziennego wstawania . Leżałem w łóżku przekręcają się raz po raz , lub stałem i wyglądałem przez okno nie wychylając się zza zszarzałej firanki. Wszystko co dobre i kolorowe prysnęło z mojego życia wraz z przyjściem jesieni. Przez resztę wakacji aż do jesieni szatyn starał się do mnie dotrzeć lecz w końcu i on poddał się. Pod koniec wakacji wyjechał do swojego rodzinnego kąta w Londynie opuszczając w tym samym momencie to miasto wraz z całą magią i kolorami. Nie pragnąłem już nadziei jaką mi dawał. Bałem się ją przyjąć gdyż czułem się jak amulet , który przynosił pecha . Taka nieszczęśliwa czterolistna koniczyna. Od jego wyjazdu nadal jestem martwy wewnątrz lecz postanowiłem wrócić do regularnych zajęć takich jak praca . Praca w kawiarni na stanowisku kelnera nie wystarczała mi by zabić swój czas i myśli. Rozwóz mleka zakończył się wraz z nadejściem pierwszego września. Tak więc podjąłem się kolejnej pracy. Swoje nudne cztery godziny życia zabijam pracując w kwiaciarni Pani Ruspbery , która stała się moim lekarstwem na każdą dolegliwość. I tak mija mi każdy dzień. Budzę się rano i doprowadzam się do porządku by móc z godnością wyjść na ulice , spożywam posiłek by przywrócić do normy swój organizm. Każda moja czynność odbywa się samotnie , każdy posiłek i każda godzina w domu jest samotna . Cisza panująca w domu powstała w momencie gdy Michael wyjechał do Rzymu by pracować nad jakąś wielką wystawą , która jest ogromną szansą dla niego by móc zabłysnąć poza granicami naszej okolicy. Nie zatrzymywałem go chociaż wiedziałem , że samotność będzie mi doskwierać. Nie mógłbym odebrać mu jego szczęścia. Ten samotny tydzień zleciał mi bardzo szybko nim się obejrzałem przybyła niedziela . Niedziela a także moje urodziny. Nie świętuję , w samotności to nie ma najmniejszego sensu. Siedziałem wygodnie w bujanym fotelu na balkonie opatulony kocem z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach patrząc się na zachodzące słońce oraz opadające liście poddając się melancholijnemu nastrojowi. Wraz z przyjściem tej jesieni dorosłem, stałem się silniejszy uczuciowo. Doceniłem miłość ludzi otaczających mnie. Ona pozwoliła mi także uświadomić , że zmiany są konieczne nie ważne jak źle się kończą czynią nas tym kogoś innego. Od tych kilku jesiennych dni słuch o nim zaginął gdzieś w tłumie. Dało się słyszeć stłumione szepty lecz sama obecność była niewyczuwalna. Siedząc tak i patrząc się w bliżej nieokreślony punkt poczułem to piekielne uczucie które siedziało we mnie . Po prostu brakowało mi jego niestabilnej obecności po mimo tego że znaliśmy się krótko i nasza znajomość dopiero owocowała to ja i tak przyzwyczaiłem się do niego zbyt mocno. Pragnąłem znów ujrzeć jego czekoladowe oczy i poczuć to ciepło bijące od jego osoby. Posłałem w powietrze blady uśmiech po czym ziewnąłem przeciągle i podniosłem się udając się w ten sposób do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi by chłód nie wtargnął do wnętrza i odłożyłem kubek oraz koc obok łóżka. Ruszyłem w stronę krzesła na którym leżały świeże ciuchy po czym chwyciłem je w dłoń i wyszedłem wprost do łazienki. Odbyłem rozgrzewającą kąpiel po czym gotowy wyszedłem z domu i ruszyłem ulicą w dół. Jesienne liście opadając na ziemię utworzyły złociste dywany ciągnące się w nieskończoność. Stąpałem po nich delikatnie czując się niczym król. Zaśmiałem się cicho pod nosem z własnych myśli po czym delikatnie przyśpieszyłem kroku. Stanąłem przed drzwiami do kwiaciarni po czym wszedłem do ciepłego pomieszczenia gdzie unosił się zapach kwiatów i resztek dymu tytoniowego. Kobieta po siedemdziesiątce była nałogowym palaczem i prowadziła kwiaciarnię sama , więc ja postanowiłem wykorzystać swój czas i siły by jej pomóc i ułatwić życie. Gdy tylko stanąłem za progiem kobieta wyszła zza lady z malutką babeczką w dłoni na której czubku znajdowała się świeczka. Z jej ust wydobywało się melodyjnie sto lat , które przyprawiło mnie o łzy. Stałem nieruchomo a po moich policzkach biegały łzy wzruszenia. Nie wiedziałem jak się zachować gdyż ta kobieta była mi zupełnie obca a pamiętała o urodzinach swojego pracownika. Ten gest ścisnął mnie za serce. Otarłem wierzchem dłoni ściekające łzy po czym zdmuchnąłem świeczkę i pomyślałem zgodnie z tradycją życzenie . Moje życzenie było łatwe do spełnienia gdyż nie pragnąłem wiele , pragnąłem tylko By Liam Wrócił. Kobieta zamknęła mnie szczelnie w swoim uścisku a moje łzy znowu błąkały się po policzkach kreśląc co raz nowsze ścieżki. Kobieta pachniała drogimi perfumami , delikatna kwiatowa nutka z cytrusami wypełniła moje nozdrza. Moje emocje ucichły na tyle bym mógł o własnych siłach udać się na zaplecze. Tam wraz z starszą panią zasiedliśmy na wygodnych pufach popijając herbatę i prowadząc rozmowę na temat spraw ważnych i tych mniej ważnych. Na takich to rozmowach zleciał nam czas. Pożegnałem się z kobietą po czym ruszyłem w stronę domu z lepszym humorem. Moja dusza w kilka godzin zregenerowała się dzięki niej. Moja droga powrotna była o niebo lepsza i wolniejsza niż poprzednia. Szedłem uśmiechając się do przechodniów przyprawiając ich w ten sposób w  zakłopotanie co sprawiało , że mój uśmiech poszerzał się. Gdy dotarłem na miejsce mój uśmiech znikł. Znów wtargnąłem do samotni jaką stał się ten dom po wyjeździe Michaela. Wielkie gliniane rzeźby rzucały złowrogie lepkie cienie , a cisza z piskiem odbijała się od ścian. Chłodny wiatr dobiegający z ogródka przyprawiaj mnie o nieprzyjemne dreszcze. Zrzuciłem z siebie ciężki płaszcz oraz buty po czym udałem się do kuchni. Postawiłem wodę na gaz a do kubka wrzuciłem torebkę herbaty. Po wykonaniu tej czynności udałem się do salonu włączając po drodze wszystkie światła oraz zapalając kilka świeczek w razie gdyby zabrakło prądu. Usadowiłem się wygodnie na kanapie po czym włączyłem telewizor dla towarzystwa. Z moich bezsensownych przemyśleń wyrwał mnie gwizdek zwiastujący wrzenie wody. Po moim ciele przebiegły nieprzyjemne dreszcze przerażenia. Powolnym i ostrożnym krokiem udałem się do kuchni zalewając herbatę. Po wykonaniu tej czynności udałem się z powrotem do salonu. Po domu nagle rozległ się dźwięk dzwonka , a moje ciało zamarło w bezruchu. Co jeśli do moich drzwi dobija się morderca psychopata ?! Jedna z dzikich myśli przemknęła przez moją głowę. Przełknąłem głośno ślinę po czym udałem się w stronę drzwi po czym ostrożnie otworzyłem je i rozejrzałem się w boki. Lecz nikogo nie dostrzegłem prócz małej karteczki leżącej na wycieraczce z napisem Welcome Home. Podniosłem ją i jeszcze raz dla bezpieczeństwa rozejrzałem się po czym szybko zamknąłem drzwi i wróciłem do salonu. Jakby niespodzianek końca nie było zadzwonił telefon. Odebrałem połączenie po czym usłyszałem głos wuja. W międzyczasie miałem okazję przyjrzeć się karteczce , jej napis był pochyły i nieco uwypuklony. Moje myśli i czynność przerwałem ja sam odzywając się do wuja , który milczał.

-Michael ! Wracaj ja tu zwariuję !
-Pozwól , że zgadnę znów naoglądałeś się bezsensownych horrorów i odchodzisz od zmysłów przy okazji zapalając każde możliwe światło ?
-Mhm..
- Niall , dajesz się ponieść wyobraźni . Spokojnie żaden seryjny morderca nie zacznie podrzucać ci liścików i nie zaatakuje cię.

Mężczyzna po drugiej stronie zaśmiał się donośnie a ja zamarłem. Mi nie było do śmiechu gdyż właśnie znalazłem malutką karteczkę. Po drugiej stronie znów rozbrzmiał głos wuja.

-Niall , ja żartowałem spokojnie. Wszystkiego Najlepszego z okazji 19 urodzin.
-Dziękuję, ale wiesz .. ja właśnie znalazłem taką karteczkę i..
-Niall pierw upewnij się, że to nie jest nasza sąsiadka a później panikuj. Jak coś się będzie działo dzwoń na policję.
-Jasne.Ale jak coś bądź gotowy na mój telefon.
-Oczywiście ty mój przestraszony blond chłoptasiu.
-Michael ! To nie jest śmieszne !
-No już , spokojnie. Słuchaj muszę kończyć bo urwałem się z pracowni i właśnie idzie szef i jak mnie dorwie to po mnie . Zadzwonię jutro i postaraj się nie zwariować do tego czasu.

Po tych słowach rozłączył się. Odłożyłem urządzenie na stolik po czym upiłem łyk herbaty i zabrałem się za poznanie zawartości tej kartki.

Wróciłem Niall. 
Zrobiło mi się ciepło. Kto taki wrócił i skąd mnie zna ?! Moje myśli gotowały się , a serce waliło niczym młot.Rzuciłem wszystko po czym w panicznym biegu udałem się do pokoju zamykając się na cztery spusty. Wtuliłem się w poduszkę po czym z przerażenia zasnąłem.
Obudziłem się następnego dnia późnym popołudniem. A dokładniej mówiąc obudził mnie dzwonek od drzwi. Poderwałem się na równe nogi po czym w dłoń chwyciłem kij baseballowy i zbiegłem jak dziki po schodach w dół z hukiem otwierając frontowe drzwi zamachując się jednocześnie kijem. Listonosz stojący naprzeciw zszedł prawie na zawał. Uśmiechnąłem się przepraszająco po czym pośpiesznie odebrałem paczuszkę. Szybko zamknąłem się w domku i zabrałem się za otwieranie malutkiej paczuszki. Wewnątrz pudełka znajdowały się płatki róż a po środku malutka karteczka. Otworzyłem ją i ujrzałem znów pochylone pismo .

Zagrajmy w grę Niall : )
Przerażony odłożyłem pudełeczko i zadzwoniłem do wuja. Kilkugodzinna rozmowa pomogła mi nieco się rozluźnić po czym udałem się do Pani Ruspbery. Tak mijał mi każdy dzień. Każdego dnia nowa paczuszka z nową zawartością.

Śledź wiadomości uważnie : )

Chłodny jesienny wieczór idealny na gorącą herbatkę. 

Uważaj na deszcz !

Jesień to zdradliwy okres nie przezięb się. ;)

Każda paczuszka zawierała prezent adekwatny do treści liścików. Nie mogłem odgadnąć któż to taki. Kilka tygodni trwały te paczuszki. Lecz dziś odebrałem znów samotną karteczkę na wycieraczce.

Czas na grę , podążaj za strzałkami aż dotrzesz do celu . Powodzenia : )

Postanowiłem zadzwonić do Pani Ruspbery . Kobieta w mgnieniu oka zaszczyciła mnie swoim towarzystwem. Już na samym początku pokazałem jej tajemnicze listy.

-Jestem przerażony , a co jeśli to jakiś prześladowca ?
-Prześladowca by nie przysłał witamin na odporność i nie troszczyłby się Niall.
-A co jeśli to czuły prześladowca ?
-Nie bądź śmieszny. To cichy wielbiciel który cię zna. Udaj się do celu za strzałkami.
-Nie sądzę ..
-Spróbuj .

Po rozmowie z kobietą znalazłem jeszcze jedną karteczkę. Przeczytałem ją i rzuciłem na podłogę opuszczając jednocześnie dom.

Czekam Niall.


~~***~~

Hej ! Ta dam ! O to rozdział szósty [część pierwsza] ten rozdział jest jakby zwiastunem kolejnych wydarzeń : ) Jak widać przeskoczyłam trochę z czasem i dotarłam do jesieni , ale taki był zamiar . Jesień dla nich ma być magicznym czasem ;) Następny rozdział pojawi się w granicach 29,06 - 02,07 , mam nadzieję że jednak znajdę trochę wcześniej czas  ;) ale jeśli nie to spodziewajcie się w tych dniach ;) Widzimy się w drugiej połowie rozdziału szóstego ;) Do zobaczenia ;)

PS. Dziękuję wszystkim za komentarze , którymi sprawiacie , że moje głupiutkie serduszko napierdziela fikołki oraz za liczbę wyświetleń na blogu nie spodziewałam się , że ten blog w tak krótkim czasie[chodzi o rozdziały -ilość] osiągnie tyle, nie sądziłam że cokolwiek osiągnie ;)


**Copier ceux tueur et un amant mystérieux?- Psychopata morderca czy tajemniczy wielbiciel ?

Mój Twitter to LittleLegoBirdx ;) 

piątek, 15 czerwca 2012

Chapter five part two - la colère, la haine et de Deception



Niall
-Liam..

Zrobiłem kilka pewnych kroków w stronę ogrodu i wypowiedziałem Jego imię . Miałem dziwne wrażenie , że to wszystko odgrywało się w mojej głowie . Jego imię brzmiało nieprawdopodobnie lekko i dziwnie w moich ustach , a w prawdzie wewnątrz cały drżałem . Bałem się odrzucenia z jego strony. Kilka chwil później wzdrygnął się na dźwięk mojego głosu. Odczułem to jako wstręt do mnie . Nie ma co się dziwić niecodziennie słyszy się , że twój znajomy pała do Ciebie głębszym uczuciem. Moje serce po woli pękało jakby czekając na ostateczny cios. Stałem tam jak ten kołek i przyglądałem się szatynowi. Moje serce waliło jak młot starając przebić się przez moje żebra . Świadomy jestem faktu , że po między nami niczego nie ma i nie będzie , ale dzisiejsza sytuacja na wzgórzu była jak spełnienie wszelkich marzeń. Poczułem , że w końcu odnalazłem coś czego mi zawsze brakowało . Swoją bratnią duszę . A teraz ? Mój idealny świat rozsypuje się , a chłopak który skradł moje serce patrzy na mnie ze strachem i zdezorientowaniem. Jego oczy zawsze pełne życia spoglądały w moje przepełnione smutkiem i zdziwieniem. Pokryte matową powłoką były jakby nieobecne. Usta zawsze wygięte w przyjaznym ciepłym uśmiechu były zaciśnięte w wąską linię , a policzki przybrały barwę mleka . Wyglądał jak porcelanowa lalka czekająca na nieostrożny gest małej dziewczynki by upaść z hukiem na podłogę i rozpaść się w kawałeczki. To wszystko wydawało się jakby jedną bajką. Ten ogród nagle stał się jakby krainą mrocznych cieni a wszystko jakby szydziło ze mnie . Koniec końców postanowiłem się odezwać i przerwać tą niezręczną ciszę . W prawdzie łudziłem się na cudowny happy end gdzie wybaczymy sobie wszystko i będzie cudownie a po ulicy przebiegnie złoty jednorożec. Niall przestań śnić skarciłem się w myślach za tak niedorzeczne i banalne myśli .

- Liam .. Ja przepraszam Cię
-Niall ..
-Proszę wysłuchaj mnie !
-Ja już pójdę jest późno .
-Ale ..
-Cześć.

Odszedł . Wyminął mnie szerokim łukiem i zniknął w tłumie świetnie bawiących się ludzi. Kto by pomyślał , że jedno zdanie zaburzy równowagę twojego idealnego świata . Nie chciał nawet mnie wysłuchać. Złamało mi to serce . W momencie gdy on wypowiedział krótkie cześć coś we mnie pękło . Moje serce krwawiło , a z oczu polały się łzy bólu. Widziałem zamazujące się postacie i słyszałem głośne śmiechy i stłumioną muzykę. Samotnie siedziałem na trawie w ogrodzie i wpatrywałem się w niebo pełne migoczących gwiazd. Posyłały mi swoje blade uśmiechy starając się pocieszyć moją załamaną duszę , natomiast księżyc w pełni szydził ze mnie posyłając szydercze cienie. Opadłem na miękką trawę i zaniosłem się głośnym szlochem. Nie walczyłem. Nie zrobiłem niczego sensownego by go zatrzymać by wyjaśnić wszystko i naprawić to co spieprzył Michael. Jak on mógł ?! Kolejna fala szlochu rozniosła się echem po ogrodzie lecz zaraz została stłumiona przez głośną muzykę wydobywającą się z wnętrza domu. Leżąc tak bezwładnie poczułem na swojej twarzy kilka zimnych kropel a chwilę później setki malutkich. Parę minut i rozpadało się na dobre. Leżałem tak pozwalając zimnych kroplą koić moje zranione serce. Głucha pustka odbijała się złośliwym echem w mojej głowie . Czułem w tej chwili ogromny żal do Michaela . Nie rozumiem po jakiego grzyba on mu to mówił .. Przecież obiecał mi , że nikomu nie powie , a jednak złamał swoją obietnicę raniąc przy tym mnie . Poderwałem się na równe nogi i cały przemoczony zacząłem się przeciskać przez tłum ludzi , którzy byli już upojeni alkoholem i przesiąknięci dymem papierosowym . Szukałem wzrokiem dobrze znanej mi sylwetki czując jednocześnie narastający we mnie gniew i żal . Gdy w końcu udało mi się znaleźć winowajcę odetchnąłem i nabrałem ogromny haust powietrza w swoje płuca . Na jednym wdechu wykrzyczałem wszystko co leżało mi na sercu.

-Michael ! Jak mogłeś mi to zrobić ?! Jak mogłeś pozwolić sobie zabawiać się moim kosztem ?! Zadowolony z siebie jesteś ?!
-Niall .. uspokój się proszę.
-Nie nie uspokoję się ! Obiecałeś , że nikomu nie zdradzisz tego a Ty co zrobiłeś ?! Wygadałeś mu wszystko !
-Nie powiedziałem niczego dosłownie !
-Ale on nie jest głupi ! Widziałeś , że zrozumiał ! Nienawidzę cię !
-Niall proszę .. pogadamy później
-Wstydzisz się ? To proszę bardzo ! Wszyscy zgromadzeni tutaj muszą wiedzieć iż zakochałem się ! W chłopaku ! Tak dobrze słyszeliście i to nie żart !
-Niall !
-Dobranoc państwu !

Syknął w moją stronę jak wąż gromiąc mnie za moje słowa , lecz ja miałem gdzieś że cała ta banda pijanych ludzi przyglądała się całej szopce którą tam odstawiłem . Może i zachowałem się jak rozpuszczony bachor , ale nie mogłem tak spokojnie udać się z tym do swojego pokoju. Nie mogłem gdyż ból i zawód targały mną jak swoją marionetką. Wkurzony jeszcze bardziej niż chwilę temu wbiegłem po schodach tupiąc nogami wprost do swojego pokoju. Przekręciłem w drzwiach klucz i zrzuciłem z siebie mokre ciuchy rzucając wszystkich co miałem pod ręką . Tak bardzo się zawiodłem . Z szlochem rzuciłem się na swoje łóżko i przepłakując całą noc zasnąłem z wyczerpania.

Liam

Wybiegłem z Jego domu zostawiając Go samego. Sam nie wiem dlaczego uciekłem przecież doskonale znałem swoje uczucia i pragnąłem by między nami mogło być coś więcej , a gdy los podał mi wszystko jak na tacy ja tchórzę i uciekam. Parsknąłem śmiechem pod nosem i ponowiłem swój bieg. Cała droga do domu była jak dziki bieg życia. Moje płuca płonęły żywym ogniem a po policzkach spływały kolejne łzy. Nienawidziłem siebie za swoje zachowanie , nie dałem mu nawet dojść do słowa , a moja wymówka była po prostu żałosna. Ja jestem żałosny. Gdy tylko przekroczyłem drzwi bramy lunął rzęsisty deszcz. Spojrzałem w górę On płacze ..Płacze przeze mnie to była jedna z myśli , która w tym momencie przebiegła przez moją pustą głowę. Prosił mnie bym Go nie zranił ja obiecałem i kilka chwil później bezczelnie złamałem daną obietnicę. Jestem po prostu żałosny. Ruszyłem w końcu chwiejnym krokiem ku drzwiom i gdy już zamierzałem nacisnąć klamkę drzwi z hukiem otworzyły się przede mną a w drzwiach stanęła wysoka kobieta. Spojrzała na mnie tym swoim pytającym wzrokiem , a ja rzuciłem się jej w ramiona mocząc przy okazji jedną z jej idealnych sukni wieczorowych. Byłem tak zajęty swoim wyjściem , że zapomniałem o jej bankiecie , a ona jak na idealną matkę przystało nawet nie wspomniała. Pogłaskała mnie po plecach i zamknęła za mną drzwi prowadząc mnie jednocześnie w stronę schodów na piętro . Cały czas cicho powtarzała , że będzie dobrze chociaż nie wiedziała co się stało. Kochałem ją za to wyczucie i wyrozumiałość. Odchyliła mnie od siebie i spojrzała w moje zapłakane oczy wycierając jednocześnie z moich policzków samotne łzy. Uśmiechnęła się pokrzepiająco i szepnęła cicho jakby bała się , że mnie spłoszy.

-Przebierz się i zejdź na dół i wszystko mi opowiesz , dobrze ?

Pokiwałem tylko potwierdzająco głową i ruszyłem niepewnym krokiem ku górze . Piąłem się po schodach jakbym zdobywał najwyższy szczyt świata lecz moja życiowa energia została mi odebrana . Zachowałem się źle , ale sam nie wiem czemu tak zareagowałem. Nie myśląc o tym wszedłem do swojego pokoju i rzuciłem wszystko na jedną z wielkich puf . Osuszyłem się ciepłym ręcznikiem i wcisnąłem się w swój stary dres i porozciągany sweter natomiast na stopy wcisnąłem swoje ulubione papcie z małpkami. Gotowy zszedłem na dół szurając przy tym jak małe dziecko . Mama czekała na mnie w salonie siedząc na białym puchowym dywanie tuż przed kominkiem z dwoma kubkami. Gdy tylko przekroczyłem linię dzielącą mnie od salonu odwróciła się w moją stronę i poklepała miejsce zaraz obok. Posłałem jej blady uśmiech i usadowiłem się wygodnie jednocześnie biorąc w dłonie kubek , w którym znajdowało się nasze pocieszające kakao z bitą śmietaną i piankami. Uśmiechnąłem się nieznacznie i spojrzałem na mamę. W moich oczach wezbrały kolejne łzy , które nawet nie zawahały się i pobiegły przez moje policzki . Przysunęła się bliżej mnie i objęła matczynym ramieniem . Czułem jak wszelkie złe emocje uciekają ode mnie pozostawiając po sobie spokój i ciszę . Nuciła nad moim uchem nieznaną mi melodię , która powoli uspokajała mój szloch. Gdy tylko ochłonąłem opowiedziałem jej całą historię od wyjścia z domu aż do sytuacji w domu blondyna. Słuchała mnie uważnie co chwilę pomrukując coś pod nosem. Gdy skończyłem swoją opowieść kobieta uśmiechnęła się do mnie i powiedziała.

-Dlaczego uciekłeś ?
-Nie wiem . Bałem się
-Czego się bałeś ? Przecież miałeś wszystko na tacy wiesz o jego uczuciach. Więc w czym problem Liam ?
-Nie bałem się tego.. bałem się że stanie się to samo co w Londynie.
-Posłuchaj mnie synku , nie znam tego chłopaka dobrze , ale nie wydaję mi się by taki chłopak był takim draniem jak Drake. Uważam że Niall to dobry chłopak.
-Wiem mamo, żałuję tego , ale jak ja mu teraz spojrzę w oczy ? Zachowałem się jak szczeniak.
-Kochanie wszystko będzie dobrze. Jeśli wasze uczucia są szczere znajdziecie drogę do siebie prędzej czy później. Miłość nie jest prosta wymaga wielu wyrzeczeń . Ale wasza jest czysta więc poczekaj trochę.
-Dziękuję mamo.
-Nie ma za co , a teraz zmykaj na górę bo już późno.
-Dobranoc

Jakoś ulżyło mi po rozmowie z mamą. Miała rację po mimo mojego złego zachowania kochałem tego chłopaka i nie ma opcji bym stracił swoje paryskie szczęście tak łatwo. Odzyskam to co zniszczyłem. Wspiąłem się po schodach i ułożyłem na swoim łóżku. A w mojej głowie rodził się już plan by odzyskać Nialla.

~~***~~

Hej Kochani ! Podzieliłam rozdział piąty na dwie części . Pierwsza miała na celu opisanie sytuacji oraz wprowadzenie was w ten dzień a druga miała na celu pokazanie wam ich uczuć. Ta część nie należy do najweselszych oraz niestety jest nieco niezrozumiała. Ale uwierzcie mi później będzie tylko lepiej  ;) Mam nadzieję , że ten rozdział również się wam spodobał i czytaliście go z przyjemnością  ;) A jeśli nie to też napiszcie co wam się nie podobało. Mam nadzieję jednak ,że nie zawaliłam tego .  Następny rozdział pojawi się po jakimś tygodniu może półtora gdyż szósty  będzie jakby kolejną częścią tej historii . To co będzie się tam działo będzie opisem po kilku tygodniach . Będzie to już okres jesieni i nowych rzeczy ;) Widzimy się w następnym rozdziale , do zobaczenia !la colère, la haine et de Deception -  złość nienawiść i rozczarowanie .  

sobota, 9 czerwca 2012

Chapter five part one - joie, la folie, l'odeur des corps avec une touche de la vieillesse



Niall
Do moich uszu dobiegł dźwięk budzika , normalnie zapewne grymasiłbym jak małe dziecko lecz dzisiaj jest dzień w którym spotkam się z Liamem i pokaże mu mój Paryż. Ochoczo wyszedłem z łóżka i spojrzałem na zegarek . Godzina , która się na nim malowała wskazywała dopiero świt co oznacza , że mam jeszcze sporo czasu dla siebie i swoich przygotowań. Stopy wcisnąłem w swoje ulubione papcie i powolnym krokiem udałem się schodami w dół. Moim kierunkiem była kuchnia w której krzątał się już Michael. Gdy tylko przekroczyłem przejście z holu do kuchni posłałem mu ciepły uśmiech i skierowałem się w stronę lodówki w celu skonsumowania jakiegoś odżywczego śniadania. Nie mogłem wybrać pomiędzy tostami i naleśnikami więc zdecydowałem się na oba. Wyjąłem potrzebne składniki do przygotowania śniadania i zabrałem się za gotowanie. Kucharz niestety ze mnie marny i to są jedyne rzeczy , które potrafię zrobić i nie spalić przy tym domu. Zaśmiałem się melodyjnie pod nosem co nie uszło uwadze mojego opiekuna , który przyglądał się moim plecom. W duchu odmawiałem wszelakie modlitwy by tylko nie zapytał co jest powodem mojego dobrego humoru gdyż zapewne usłyszałbym jakąś delikatną ripostę w moim kierunku. Jednak moje modlitwy zawiodły mnie i tym razem. Niestety tłumaczenie się z dobrego humoru dziś nie ujdzie mi płazem. Podniosłem oczy ku górze z żalem , a w duchu zapytałem Czy raz w życiu nie możesz mnie wysłuchać ? Patrzyłem tak jeszcze krótką chwilę w nieznanym mi kierunku. Jednakże ta chwila nie trwała długo gdyż mój wuj zaszczycił mnie potokiem słów.

-No blondasku , czemuż to zawdzięczamy dziś twój idealny humor ?
-No..wiesz wuju..wyspałem się , ptaki tak pięknie śpiewają , i naleśniki więc wiesz .
-To jest chyba jedna z najgorszych wymówek jakie w życiu słyszałem oraz tak skomplikowana i bez sensu, że chyba nawet największy filozof miałby z nią nie lada problem. Ale rozumiem , to miłość , rozkwitasz no i jąkasz.

Skwitował swoją wypowiedź donośnym śmiechem , który odbijał się w mojej głowie. Niestety moje ciało zamarło i stałem tam jak ten kołek jeden  i patrzyłem się w miejsce w którym przesiadywał . Jak zwykle rzucił takimi słowami , że nie umiałem mu odpowiedzieć , chociaż i tak by to nie miło najmniejszego sensu. Ale miał rację oczywiście nie w całości , ale jednak miał. Lubię Liama nawet bardzo i czasem myślę, że nawet za bardzo , ale staram się nie rozwijać tego uczucia gdyż wiem , że nigdy nie będziemy razem ponieważ jest to po prostu niemożliwe. Uśmiechnąłem się  blado w przestrzeń i oddałem się w pełni konsumpcji mojego jakże wykwintnego śniadania. Gdy dokończyłem swój posiłek brudne naczynia jak w rytuale opłukałem w zlewie i ułożyłem na metalowych półeczkach w zmywarce , ręce wytarłem w ręcznik kuchenny i udałem się schodami na górę do swojego pokoju. Gdy tylko przekroczyłem próg pokoju machinalnie skierowałem się w stronę szafy. Otworzyłem duże mahoniowe drzwi i zacząłem przeglądać zawartość. Po jakiś trzydziestu minutach wpatrywałem się w nią , że za chwilę ujrzę Narnie i magiczna wróżka poda mi gotowy strój do wyjścia. Niestety ani Narnia ani pomysł na strój nie objawiał mi się. Byłem co raz to bardziej zniechęcony jakimkolwiek wyjściem. Przejrzałem jeszcze raz kilka kombinacji po czym westchnąłem zrezygnowany. Nagle znikąd do moich uszu dobiegł tęgi głos mężczyzny , który nie czarujmy się przyprawił mnie prawię o zawał.

-Ja na twoim miejscu wybrałbym brązowe spodnie i białą bawełnianą koszulę.
-Jezu Drogi ! Michael prosiłem Cię nie skradaj się tak ! Serce prawie z piersi mi wyskoczyło ! Ale dziękuję za radę.

Posłałem mu perskie oko i jak gazela pognałem do łazienki. Gdy tylko znalazłem się w środku zamknąłem drzwi na zamek i zrzuciłem z siebie poranne ciuchy , który automatycznie wylądowały w koszu z brudami. Świeże ciuchy ułożyłem na komodzie , a sam wskoczyłem pod prysznic. Odkręciłem kurek, a ciepła woda oblała moje ciało. Ustawiłem się pod strumieniem ciepłej wody i zabrałem się za kąpiel. Mój czekoladowo-waniliowy żel pod prysznic wtarłem w swoje ciało zamykając nic każdą porę mojego ciała. Następnie włosy , które również skąpały się w zapachu czekolady i wanilii. Piękny aromat tych dwóch składników unosił się w powietrzu razem z parą. Gdy moje ciało było już czyste i pachnące opatuliłem się puchowym ręcznikiem i podsuszyłem lekko włosy. Gdy byłem już suchy ubrałem się w wcześniej przygotowane ciuchy i zabrałem się za układanie włosów.Jak zwykle wszelkie próby ułożenia ich przegrały w przed biegach i pozostały w dobrze wszystkim znanym artystycznym nieładzie. Na udekorowanie swojego wyglądu spryskałem się swoimi ulubionymi perfumami Hugo Boss'a No.6 i wyszedłem z zaparowanego pomieszczenia. Udałem się z powrotem do swojego pokoju , a z niego na balkon. Słońce już dawno wzniosło się ku górze i muskało swoimi promieniami zaspane kamienice nadając im specyficznie magiczny klimat. Oparłem się wygodnie o barierkę i spojrzałem w dół po czym oddałem się przyglądaniu przechodniów. Gnali przed siebie jak szaleni , jakby za chwilę świat miał się skończyć przez co przegapiali na prawdę wspaniałe chwile oraz widoki , które to miasto miało im do zaoferowania. Dziś jestem tym szczęśliwcem , który nie będzie gonił jak dziki. Na dziś wziąłem sobie wolne , chcę mieć jak najwięcej czasu by spędzić go w jego towarzystwie oraz po to by dokładnie pokazać mu miasto , w którym zakochałem się od pierwszego wejrzenia . Teatralnie klasnąłem dłońmi i cofnąłem się do pokoju. Mój wzrok zawiesiłem na elektronicznym zegarku , który wskazywał 8:30 rano . Wskazywał 8:30 ?! Jak za chwilę nie wyjdę z domu spóźnię się ! Jak dziki rzuciłem się na schody i zbiegłem na dół w międzyczasie podrzucając malutką karteczkę na stół. Chwyciłem torbę i wybiegłem z domu . Nie spodziewałbym się , że przygotowanie się zajmie mi tyle czasu ! Dosyć szybkim krokiem zmierzałem ku domowi szatyna. Po dosyć długiej podróży udało mi się i dotarłem na miejsce . Gdy tylko zatrzymałem się by odetchnąć mój oddech był tak szybki i płytki , że ktoś mógłby pomyśleć , że właśnie ukończyłem maraton. Wziąłem kilka głębokich wdechów i nacisnąłem magiczny guziczek. Po melodyjnym dzwonku w drzwiach stanęła kobieta , która jak zwykle wyglądała olśniewająco. Gestem swojej szczupłej ręki zaprosiła mnie do środka i perlistym głosem oznajmiła , że jej syn zaraz zejdzie. Uśmiechnąłem się do niej promiennie po czym kobieta oddaliła się zostawiając mnie samego sobie. Czułem się jakbym grał w jakimś filmie gdzie chłopak czeka na dziewczynę przed balem maturalnym , a rodzice penetrują go wzrokiem. Tylko w moim przypadku to czekałem na chłopaka i nikt nie przenikał mnie wzrokiem. Zaśmiałam się w duchy i skarciłem za tak dziwne myśli. Usadowiłem się wygodnie na jednym z krzeseł i wyczekiwałem pojawienia się szatyna. By się nie nudzić oddałem się jakimś błahym wspomnieniom i myślom.

Liam 

Od bardzo wczesnej godziny starałem się wybrać odpowiedni strój lecz na marne. Jak na upór nie mogłem się zdecydować a była już dziewiąta. Bądź co bądź chce wyglądać dobrze by dobrze wypaść w jego oczach. Mimo , że wiem że między nami nic nie będzie to i tak pragnę mu zaimponować nie tylko wyglądem ale i swoją osobowością. Na każde wspomnienie o nim mój żołądek atakują stada motyli. Nikt nie ma pojęcia jakie to uczucie zakochać się w chłopaku bez wzajemności w mojej sytuacji oczywiście. Westchnąłem i zawiesiłem swój wzrok na ciemno szarych spodniach i koszulce w kolorze pudrowego beżu. Ten strój idealnie oddaje mój chwilowy nastrój.W mgnieniu oka przebrałem się w strój. W między czasie do mojego małego królestwa weszła moja rodzicielka. Spojrzałem na nią wyczekującym wzrokiem ponaglając jednocześnie by powiedziała mi po co się zjawiła.

-Liam, Niall czeka na dole

Puściła mi perskie oko i wyszła z pokoju . Jego imię sprawiło , że moje serce zaczęło skakać z radości i śpiewać arie. Moje policzki zapiekły mnie żywym ogniem , a usta wygięły się w uśmiechu. Zaśmiałem się w duchu za swoją reakcję znów zachowuję się jak Zakochana Nastolatka . Cóż nie moja wina , że on tak na mnie działa. By już nie przeciągać dłużej mojego jakże cudownego spóźnienia zszedłem na dół w pełni gotowy. Gdy tylko wszedłem do kuchni i ujrzałem go moje kolana zrobiły się jak galareta a oddech niebezpiecznie przyśpieszył . Pozwoliłem sobie zlustrować go wzrokiem. Ubrany był ciemne spodnie i białą koszulę , która podkreślała kolor jego oczu oraz  dorodne wypieki na twarzy, włosy jak zwykle sterczały we wszystkie strony co nadawało mi uroku i seksapilu. Żaden chłopak nigdy nie działał tak na mnie. Jego niebieskie oczy jak ocean napotkały moje. Ich głębia sprawiła , że zakręciło mi się w głowie przez co musiałem podeprzeć się o szafkę . Chwilę później jego usta ozdobił najpiękniejszy uśmiech , który był przeznaczony tylko dla mnie. Jego oczy natomiast rozświetliły miliony skaczących iskierek , a policzki zaróżowiły się jeszcze bardziej. Gdy podszedł bliżej poczułem zapach , który spowijał jego ciało. Czekolada i nutka anyżu. Zaciągnąłem się niebezpiecznie mocno tym zapachem i oczarowany nim wydusiłem z siebie kilka słów. Starałem się bardzo by brzmiały naturalnie lecz marnie mi to wyszło.

-Dzień Dobry Niall.
-Dzień Dobry Liam . Gotowy?

Gdy jego idealne usta wypowiedziały moje imię nie byłem już w stanie racjonalnie myśleć. Mój brzuch przekręcał się we wszystkie możliwe strony.Nie odpowiedziałem mu tylko pokiwałem energicznie głową. Jego obecność onieśmielała mnie tak bardzo , że za każdym razem gdy próbowałem wydusić z siebie jakieś słowo mój język robił się odrętwiały i odmawiał posłuszeństwa. W końcu udało mi się jakoś ochłonąć i byliśmy gotowi do drogi. Przez całą naszą podróż na rynek miasta nasze ramiona ocierały się o siebie od czasu do czasu wprawiając mnie tym w zakłopotanie. Naszej podróży towarzyszył jego monolog. Nie chciałem go przerywać więc się nie odzywałem. Chłonąłem jego słowa , ponieważ jego głos był tak przyjemny dla ucha . Jego głosu mógłbym słuchać do końca świata i o jeden dzień dłużej. Był tak delikatny , a jednocześnie przepełniony pasją i entuzjazmem przez co jego opowieści były ciekawe i wprawiały w magiczny nastrój. Jego proste opowieści przeradzały się w nowe bardziej magiczne ubranie dla Paryża. Nieświadomie i nieprzemyślenie z moich ust wyrwało się zdanie.

-Nigdy nie słyszałem by ktoś tak mówił o mieście.
-Dzię-Dziękuję.

Zarumienił się i powrócił do swojego monologu. Przez całą naszą podróż nie odezwałem się ani razu. Paryż jego oczami był dużo ciekawszy i piękniejszy. Przyglądałem mu się chłonąc jego obraz jakbym widział go po raz ostatni. Po naszych podróżach starymi ścieżkami dotarliśmy na puste wzgórze. Zaciekawiło mnie to gdyż na końcu stała jedna samotna ławeczka i stara poręcz. Podeszliśmy bliżej krawędzi. Widok , który ujrzałem wprawił mnie w osłupienie . Z tego wzgórza widziałem całą panoramę miasta. Moje oczy zrobiły się wielkie jak spodki , a z ust wyrwał się jęk zadowolenia i zachwytu. Spojrzałem podekscytowany na chłopaka i uśmiechnąłem się szeroko. Jego oczy przyglądały mi się z delikatnością i czułością wymalowaną w tych niebieskich tęczówkach. Jego czuły wzrok topił mnie od środka. Moje serce zrobiło kilka niebezpiecznych podskoków , a dłonie delikatnie się spociły. Staliśmy tam we dwójkę spoglądając sobie w oczy mając jednocześnie za sobą całe miasto, które kąpało się w promieniach zachodzącego słońca. Uśmiechnąłem się nieśmiało w jego stronę co odwzajemnił , odwzajemnił lecz pewniejszym uśmiechem. Przybliżyliśmy się do siebie jeszcze bliżej , a nasze twarze dzieliły centymetry. Moje serce waliło jak młot w mojej klatce piersiowej. Zbliżaliśmy się powoli przyglądając się każdemu ruchowi. Byliśmy już prawie u celu gdy z daleka rozległ się głos strażaka.

-Chłopcy oddalcie się od tej barierki , to niebezpieczne.

Jak oparzeni odskoczyliśmy od siebie i ruszyliśmy w drugą stronę. Tak bardzo żałowałem , że on się tam pojawił. Było już tak blisko ! Westchnąłem pod nosem i ruszyłem zaraz za blondynem w dół wzgórza. Niebo pokryło się już pojedynczymi gwiazdami , a słońce chowało się za budynkami. Na tle tego słońca stał strażak z swoim wozem i majstrował coś przy barierce. Tak bardzo żałuję, że pojawił się w tym miejscu. Całą drogę do domu Nialla przebyliśmy w ciszy. Nasze policzki ozdobione były dorodnymi rumieńcami , a usta zaklejone na amen. Żaden z nas nie powiedział nawet słówka. Koniec końców dotarliśmy do domu blondyna i weszliśmy do środka gdzie wystawa trwała już w najlepsze . Tłum ludzi jaki tam się zebrał był porażający. Wszędzie stały rzeźby i obrazy . A co jeden to piękniejszy. Nie mogłem oderwać wzroku od tych dzieł. Wszystko było tak piękne i tak realistyczne , że miało się wrażenie , że obrazy i rzeźby żyją swoim własnym życiem. Po drodze zgubiłem gdzieś Nialla. Bezradnie rozejrzałem się wokół lecz nikogo nie ujrzałem znajomego . Usadowiłem się na jednej z wielu ławek ogrodowych i spojrzałem w niebo , które usłało się już migoczącymi gwiazdami. Patrzyłem w nie tak zafascynowany , że nawet nie zorientowałem się gdy obok mnie usiadł mężczyzna Przerwał moje przemyślenia swoim twardym głosem.

-Ty jesteś zapewne Liam ?
-Tak..
-Jestem Michael jestem opiekunem Nialla.
-Miło mi pana poznać.
-Proszę mów mi po imieniu.
-Oczywiście.
-Powiedz mi Liam, jaki według ciebie jest Niall ?
-Dlaczego pytasz ?
-Z ciekawości

Zamyśliłem się. Jaki on jest ? Tyle określeń kłębiło mi się w głowie , że nie mogłem wybrać jednego odpowiedniego, a nie chciałem zanudzić Go swoim wywodem. Po długim namyśle odrzekłem w końcu.

-Niall jest wyjątkowy.
-Tak to racja. Zaopiekuj się nim i nie zrań go proszę cię.
-Oczywiście , nie śmiałbym nawet.
-Miałem na myśli byś nie złamał mu serca chłopcze.

Zamurowało mnie. Tak po prostu wbiło mnie w ławkę. Mężczyzna odszedł i zostawił mnie samego. Ja złamać mu serce? Czy to znaczy , że on czuje to samo co ja ? Nie przecież to nie możliwe . A co jeśli jednak ? Moje myśli wariowały. Nie mogłem się skupić.

Niall

Stałem za ścianą i wsłuchiwałem się rozmowę mojego wuja i Liama. Dosyć długo rozmawiali czysto formalnie lecz mój wuj jak zwykle nie mógł się oprzeć i musiał palnąć coś. Mimo wszystko zaciekawiło mnie to więc wsłuchałem się dokładniej. Liam uważa że jestem wyjątkowy ? Moje serce zabiło jak szalone . A dzisiejsza sytuacja na wzgórzu sprawiła , że tylko umocniłem swoje uczucia i przekonania .Jednak chwilę później zdębiałem ..Jak on mógł mu powiedzieć coś takiego ?! Jak ja teraz spojrzę mu w oczy ?! Czy Michael postradał na starość zmysły ?! Moje myśli były jak jedna wielka bomba. Miałem wrażenie , że zaraz wybuchnę.Po chwili przeszedł koło mnie mój wuj i szepnął w moją stronę jak gdyby nigdy nic .

-Sam byś docierał do tego latami Niall. Nie miej mi tego za złe.

Nie mieć mu za złe ?! Zwariował ! Moje serce waliło jak oszalałe , a po plecach płynęły strużki potu. Adrenalina jednak wzięła górę i wyszedłem na ogródek wymawiając jego imię.

-Liam..

~~***~~
Rany ! Tak strasznie Was przepraszam ! Ja wiem , że rozdział miał pojawić się dużo wcześniej , ale na prawdę nie miałam czasu by przysiąść do tego i stworzyć coś w miarę dobrego. Mam nadzieję , że tym rozdziałem odkupiłam nieco swoje winy. Nie obiecuję kiedy pojawi się następni musicie być po prostu cierpliwi . Jeszcze raz Was przepraszam .joie, la folie, l'odeur des corps avec une touche de la vieillesse -  zachwyt, szał, zapach ciał z nutką starości
C.D.N