piątek, 27 kwietnia 2012

Chapter Two - La plus belle vue

Liam 
Poniedziałkowy wakacyjny poranek. Leżałem wygodnie na swoim łóżku i pozwalałem paryskiemu słońcu pieścić mój nagi tors.Zatracony w wspomnieniach byłem jak nigdy dotąd.Minęło dopiero kilka dni odkąd przeprowadziłem się z okrutnego Londynu do nowego życia. Tutaj czeka mnie nowe życie i odrodzenie mnie samego . Z moich jakże nostalgicznych przemyśleń wyrwał mnie donośny dźwięk dzwonka u drzwi bramy oraz przyjazne poszczekiwanie mojego psa .Podniosłem się niechętnie z łóżka i ruszyłem korytarzem ku schodom by udać się na dół. Zawołałem kilka razy podirytowany imię mojej rodzicielki lecz zastałem tylko głupie echo , które żartobliwie naśladowało mój głos odbijający się od świeżo pomalowanych ścian na amarantowy turkus.Ich kolor koił mój rozgniewany humor. Dzwonek dalej donośnie huczał w domu i odbijał się od ścian drażniąc moje uszy lecz postanowiłem zignorować go i ruszyłem w stronę kuchni.Osobiście uważam , że ten dom jak na dwie osoby jest za duży i nie lubię zostawać w nim sam na sam z głuchą ciszą. Podszedłem do kuchennego blatu i sięgnąłem po idealnie złożony kawałek papieru z moim imieniem . Mała karteczka opierała się samotnie o pustą butelkę po mleku , wyciągnąłem swoją opaloną dłoń i otworzyłem ją , by pochłonąć jej zawartość ''Liam ,synku . Musiałam wyjechać wcześniej do pracy , pilne wezwanie . Wrócę późnym wieczorem nie czekaj na mnie . Kocham Cię . Mama.'' Zgniotłem karteczkę i cisnąłem pewnym ruchem do kosza . Co raz bardziej zdenerwowany dźwiękiem dzwonka chwyciłem butelkę i ruszyłem pewnym krokiem ku drzwiom.Przekręciłem zamek i gdy usłyszałem charakterystyczne szczęknięcie wyszedłem na zewnątrz stawiając niepewne kroki na zimnych kamieniach podwórka . Przyjemny letni wiatr owiewał moje ciało , a wesołe promienie słońca muskały moją opaloną twarz . Kilka kroków wprzód ,a moje niesforne loki zasłoniły mi widok i mało co nie zdeptałbym mojego pupila . Przeprosiłem zwierzaka i ruszyłem dalej .Gdy stanąłem przed wielką bramą ogarnął mnie strach , a moje ciało zamarzło .Bałem się , że gdy otworzę bramę ujrzę moje senne koszmary . Bałem się , że na nowo będą ze mnie szydzić . Bałem się ,że te słynne historyjki o miłości i tolerancji w Paryżu okażą się historyjkami dla dzieci , które opowiadają im rodzice tuż przed snem .Tak bardzo bałem się nacisnąć połyskującą czarną klamkę . Po raz kolejny w życiu bałem się . Niepewnie drżącą ręką nacisnąłem klamkę , a brama wydała cichy jęk otwierania . Z każdym centymetrem gdy brama uchylała się bardziej i bardziej moje ciało zamierało .Gdy już dokonałem tego jakże wielkiego czynu i brama została otwarta otworzyłem swoje szczelnie zamknięte oczy i ujrzałem niewysokiego chłopca , którego nigdy nie spotkałem . Odetchnąłem z nieskrywaną ulgą . Przyjrzałem się swojemu gościowi , który usilnie próbował popełnić morderstwo na moim dzwonku oraz uszach . Przydługie          blond włosy , farbowane blond włosy . Delikatna porcelanowa cera , głęboko osadzone błękitne oczy przykryte delikatnie czarną paletą rzęs , zaróżowione policzki i zgrabne karmazynowe usta wygięte w przyjacielskim uśmiechu .Ubrany był w jasno jeansowe ogrodniczki oraz błękitny T-Shirt , który idealnie opinał jego ciało i podkreślał głębie koloru jego oczu .Jedna szelka nie zapięta opadała leniwie na jego plecach , a jego stopy schowały się pod twardą posturą czarnych trampek . Stał uśmiechnięty od ucha do ucha trzymając koszyk z mlekiem oraz tajemniczą torebeczkę . Moje serce waliło jak młot . Miałem wrażenie , że ze zbyt silnego ciśnienia krwi w moich żyłach zemdleję . Moje policzki piekły mnie dając mi do zrozumienia , że bezkarnie przypatruję się obcemu chłopakowi . Owy chłopak również mi się przyglądał lecz jego wzrok padł na moje przyrodzenie , a przez moje ciało przepłynęła fala gorąca . Odruchowo pokierowałem swój wzrok za wzrokiem blondyna i ujrzałem , że znajduję się na podwórku w  samych bokserkach i to na dodatek tak bardzo żenujących gdyż były w kaczuszki ! Odruchowo zakryłem się drzwiami , a chłopiec oblał się rumieńcem co sprawiło , że jego różowe policzki były teraz czerwone . Ten widok koił moje obolałe serce , był diabelsko uroczy . Uświadomiłem sobie po co tak na prawdę się tutaj znajduję , wyciągnąłem zza siebie pustą butelkę i wręczyłem ją blondynowi .Ułożył ją wygodnie wśród innych pustych butelek a mnie podał jedną pełną po brzegi z mlekiem oraz tą ową tajemniczą torebeczkę . Otworzyłem ją i zajrzałem do środka , znajdowały się tam ciasteczka pszenne z kawałkami czekolady . Bądź co bądź zwykły przypadek , ale dostałem własnie moje ulubione ciasteczka . Uśmiechnąłem się do chłopaka i podziękowałem za nie . Gdy zapytałem ile płacę chłopak roześmiał się a jego perlisty śmiech rozniósł się echem po okolicy .Przybliżył się do mnie i wyciągnął swoją dłoń delikatnie muśniętą słońcem i uścisnął moją , która idealnie kontrastowała z jego .Byliśmy jak mleko i czekolada , jak dzisiejsza dostawa mleka i ciasteczek . Jego perlisty głos ponownie wyrwał mnie z przemyśleń .

-Witaj w Paryżu . Oto twoje zamówienie , a ciasteczka na osłodę. Życzę miłego dnia .

Po idealnie wyrecytowanej formułce uśmiechnął się szerzej i odwrócił . Dosiadł swój pojazd , którym był błękitny rower i odjechał . Patrzyłem jak ten mały paryski anioł oddala się co raz bardziej i bardziej , a moje serce niebezpiecznie przyśpieszało . Czułem jakbym tracił cząsteczkę siebie . Patrzyłem na jego sylwetkę , żałując tego , że nawet się nie przedstawiłem i nie poznałem jego imienia . Jak za dotknięciem magicznej różdżki chłopak zatrzymał się na wzgórzu i przyjaźnie pomachał na pożegnanie krzycząc swoje imię . Dużo nie myśląc podążyłem za jego śladem i przedstawiłem się donośnym krzykiem . Znów usłyszałem jego perlisty śmiech i zniknął za rogiem . Cały w skowronkach sięgnąłem po jedno z ciastek i delektując się ich delikatnością wróciłem do domu . Odstawiłem butelkę do lodówki i w podskokach wróciłem do pokoju . Uszykowałem świeże ciuchy i wskoczyłem pod prysznic pozwalając letnim kropelką wody ochłodzić moje rozgrzane ciało . Po skończonej toalecie , ubrany i gotowy do drogi chwyciłem w biegu aparat , portfel , telefon i kluczę oraz smycz i wrzuciłem wszystko do swojej torby w kolorze khaki która idealnie pasowała do beżowych spodni oraz białej bawełnianej koszuli . Zarzuciłem ją na ramię i zamknąłem drzwi na klucz po czym zapiąłem psa do smyczy i ruszyłem by zwiedzić choć trochę okolicę i przy następnym spotkaniu móc coś niecoś opowiedzieć Niall'owi . Teraz chcę już tylko oglądać najpiękniejsze widoki .


~~***~~
Witam. Tutaj Juliette . A tak w prawdzie ja ukrywająca się pod tym pseudonimem . Jeśli chcecie możecie mnie follow'ować na Twitterze . @CallMeMsHoraan to mój nick , tam również możecie pytać o kolejne rozdziały . Jeśli chcecie bym informowała was o następnych rozdziałach pojawiających się tutaj ,pozostawcie numer gg bądź nazwę Twittera , a obiecuję was powiadomić :) Mam nadzieję , że ten rozdział jak i poprzedni zainteresuje was i skłoni do napisania krótkiego komentarza z waszą opinią . Nie chcę tutaj wprowadzać jakiś złotych zasad , ale chciałabym sprawdzić ilu z was jest skłonnych do napisania komentarza po ty by przeczytać kolejny . Tak więc po 6 komentarz pojawi się następny rozdział . Mały szantaż , ale chcę wiedzieć , że mam dla kogo tworzyć tą historię . Tak więc jeśli podoba wam się moja historia i chcielibyście podzielić się nią z kimś innym . Śmiało możecie go polecać :) Dziękuję za uwagę i do zobaczenia w następnym rozdziale .
La plus belle vue - najpiękniejsze widoki .
                                                                                                                                   
Juliette.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Chapter One - Paris


Po pokoju rozszedł się donośny dźwięk mojego budzika . Mozolnym ruchem ręki usiłowałem go uciszyć lecz skończyło się to bolesnym zderzeniem z podłogą . Podniosłem się i skrzyżowałem nogi potarłem obolałą głowę i wyłączyłem krzyczący budzik . Podniosłem się i pościeliłem swoje łóżko . Gdy pokój wyglądał już przyzwoicie podszedłem do szafy i wyciągnąłem błękitną koszulkę i moje niezawodne ogrodniczki do tego trampki i z ciuchami powędrowałem do łazienki . Gorący prysznic rozbudził każdą komórkę mojego ciała dając mi w ten sposób energię by rozpocząć ten poranek przyzwoicie . Oplotłem ciało ręcznikiem i zabrałem się za drobniejszą toaletę . Wyszykowany i ubrany w świeże ciuchy wyszedłem z pomieszczenia przepełnionego parą . W pokoju jeszcze panował pół mrok , otworzyłem drzwi balkonowe i chwyciłem konewkę do pół pełną . Uśmiechnąłem się gdy moją twarz owiał przyjemny letni wietrzyk . Pogłaskałem płatki kwiatów i przywitałem się z nimi .

-Witajcie  moje drogie , jak się miewacie ? Spragnione zapewne po wczorajszym upale

Uśmiechnąłem się ponownie , uwielbiałem mówić do kwiatów . Kiedyś usłyszałem od wędrownego staruszka , że rozmowa z roślinami sprawia że te zielone istotki zdrowiej rosną . Tak więc każdego ranka tuż przed wyjściem rozmawiałem z moimi towarzyszami . Podlałem swoje kwiatki i patrzyłem na panoramę miasta . Kamienne uliczki ociekały ciszą a w domach wszystkie światła były jeszcze pogaszone . Wieża Eiffla także ucichła . Zza horyzontu zaczęło wynurzać się słońce muskając swoimi soczystymi promieniami okolice . Paryż zatopił się w pomarańczowym blasku , wieża Eiffla rzucała cień na plac przed sobą a budynki zaczynały się budzić . Gdzieniegdzie można było usłyszeć odpalany silnik , a z innej strony dźwięk dzwoneczków . Handlarze już otwierali swoje sklepy witając się radośnie . Także i ja zbiegłem po schodach na dół i wpadłem do kuchni gdzie Michael już popijał małą czarną bez cukru . Uśmiechnąłem się i przywitałem go czułym buziakiem w policzek . Mężczyzna odmruczał mi ‘’Dzień dobry Niall , mam nadzieję , że wyspany ‘’ . Złapałem w przelocie jabłko i wlałem w żołądek szklankę zimnego soku . Wgryzłem się w owoc i wybiegłem rzucając niezrozumiałe ‘’Wychodzę ‘’ . Odpiąłem swój rower i wyszedłem z nim na ulicę . Zaciągnąłem się świeżym porannym powietrzem i wsiadłem na siodełko . Rozejrzałem się czy nic nie jedzie i po chwili już gnałem przed siebie . Mieszkam tutaj już 18 lat lecz każdego ranka poznaję magie tego miasta na nowo i na nowo łaknę ją zachłannie . Przejeżdżając obok budynków witałem się przyjaźnie z mieszkańcami okolicy .  Jak zwykle każdego ranka zatrzymałem się przy pobliskiej kwiaciarni i wszedłem do środka . Moje nozdrza napawały się słodkim zapachem kwiatów . Za ladą ujrzałem starszą panią która sączyła herbatę . Przywitałem się i rozpakowałem szybko świeżą dostawę kwiatów  , gdy skończyłem pomachałem i wybiegłem . Kontynuując swoją podróż mijałem śpieszących się ludzi . Tak zdecydowanie ‘’nowy Paryż ‘’ nie jest dla mnie . Tutaj zbyt szybko wszystko się dzieję . Skręciłem w boczną uliczkę i zaparkowałem swój pojazd . Otworzyłem drzwi na zaplecze i zarzuciłem na siebie fartuch . W pomieszczeniu unosił się zapach drożdży i owoców . Podszedłem do wielkiego blatu i porozkładałem odpowiednie składniki . Wyrobione ciasto ułożyłem do okrągłym foremek i nadawałem im wskazany kształt . Gdy ciastka wyglądały już w miarę przyzwoicie i grzały się w piekarniku ja zabrałem się za dodatki . Biegałem od blatu do blatu pomagając innym jak i sobie . Gdy usłyszałem klasyczne ‘’ ding’’ wiedziałem , że ciasteczka są gotowe . Wyjąłem gorącą blaszkę i umieściłem ją na blacie . Uśmiechnąłem się do swojego dzieła i szepnąłem sobie w duchu  ‘’No moje drogie pora zrobić się na bóstwo ‘’. Udekorowałem je lukrem i ozdobami . Gdy ciastka były gotowe zabrałem się za przystrajanie muffinek.  Błękitny  krem , czekolada biała i czarna oraz spore ciastko i tak o to powstała mini kopia miasteczkowego potwora . Otarłem ręką czoło i spojrzałem na kuchenny zegar zrzuciłem swój fartuch i wystrzeliłem na zewnątrz , dosiadłem swojego rumaka i pognałem przed siebie . Wiatr szarpał moje włosy co napawało moje serce radością i błogim spokojem . Zajechałem do pobliskiej mleczarni i odebrałem zamówienia . Do listy doszedł nowo wybudowany dom na obrzeżach . Uwielbiałem tam jeździć . Cisza jaka tam panowała była najpiękniejsza melodią . Zielone łąki rozpościerały się na całej długości i szerokości  , delikatne pagórki dodawały temu widokowi lekkiego pazura lecz zaraz załagadzał je widok wrzosów . Kolejno stawiałem szklane butelki przepełnione białą ciepłą cieczą i wciskałem małe guziczki . Z każdym kolejnym domem byłem bardziej podekscytowany . Zdecydowanie najbardziej intrygował mnie nowo wybudowany dom . Ciekawe jak wygląda , jest może w starym stylu bądź tym nowoczesnym . Zdecydowanie wolałem ten starszy gdyż był dużo ciekawszy i nadawał okolicy jeszcze większej magii , a nowe domki nudziły swoim kształtem i nie pasowały do tego miejsca . Gdy podjechałem do wielkiej bramy moje serce waliło jak oszalałe a policzki zaszły gorącym rumieńcem . Poprawiłem włosy i ułożyłem do stanu pierwotnego ciuchy , wyciągnąłem butelkę świeżego mleka i zadzwoniłem na dzwonek . Starałem się brać normalne wdechy lecz marnie mi to wychodziło . Moja ekscytacja rosła z każdą sekundą co raz bardziej . Gdy brama się otworzyła moje serce zatrzymało się na chwilę lecz wróciło do bicia gdy ujrzało najpiękniejszy widok na świecie .







~~***~~
Witajcie . Tutaj Juliette . Przedstawiam wam rozdział pierwszy , osobiście podoba mi się ale to wam pozostawiam opinię . Także wszelkie uwagi pozostawcie w komentarzu . Dziękuję także za tak ogromną ilość wejść nie spodziewałam się tego , oraz za 3 obserwatorów co jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem a także cieszy mnie  . Także dziękuję za 4 komentarze pod prologiem , bo szczerze nie oczekiwałam nawet jednego a tutaj cztery . Jeśli chcecie być informowani piszcie swoje nazwy Twitterów bądź numery gg lub po prostu odwiedzajcie często tego bloga :) Dziękuję , życzę miłego dnia 

sobota, 14 kwietnia 2012

Prologue

Późny wieczór  , a  Paryskie powietrze jak zwykle przesiąkło magią . Rozgwieżdżone niebo puszczało  zalotne oczka do przechodni  mnie księżyc posyłał delikatne światło . Kolejna noc spędzona na rzeźbieniu. Uwielbiałem to lecz natłok zamówień delikatnie mnie wykańczał  psychicznie oraz wiek już nie ten . Z moich przemyśleń wyrwało mnie donośne pukanie . Otarłem brudne ręce z gliny ręce w spodnie i ruszyłem ku wejściowym drzwiom . Nikogo nie ujrzałem co nieskrywanie mnie zaskoczyło gdyż pewien byłem , że zastanę kogoś za nimi  . Podrapałem się po głowie i  spuściłem oczy w dół ,a tam ku moje zaskoczeniu  ukazała mi się malutka postać owinięta w koc z karteczką na brzuszku.  Oczy tego malucha wpatrywały się we mnie , a w nich malował się nieświadomy spokój . Podniosłem dziecko i wszedłem do środka . Ułożyłem dziecko na wielkim łożu a sam zabrałem się za czytanie listu .

Witaj Michael .
Dawno się nie odzywałam , mam nadzieję że wybaczysz mi moje zaniedbanie. Zwracam się do ciebie z niecodzienną prośbą , a raczej stawiam cię przy fakcie dokonanym . To jest mój syn . Nie mogę dłużej pozostać w Paryżu . Wybacz mi i proszę zaopiekuj się moim synem . Nie ma imienia . Lecz proszę cię zaopiekuj się nim tak jak synem którego straciłeś . Daj mu miłość , której ja mu dać nie mogę . Dziękuję Ci .
                                                                                                                                               Maria.


Spojrzałem na maleństwo , które równomiernie oddychało i przyglądało mi się jednocześnie . Uśmiechnąłem się  na ten widok . Myślami odpłynąłem ku mojemu prawdziwemu synowi lecz z nich wyrwał mnie leżący obok brzdąc , który chrząknął sobie jakby upomniał mnie , że tu jest . Podszedłem do niego i nieświadomie szepnąłem

Witaj mój malutki , od tej pory żyjesz w nowym świecie .



~~**~~
Witajcie . Oto prolog , mam nadzieję że Wam się spodoba : ) Nie jest to moja pierwsza przygoda z opowiadaniami i mam nadzieję , że nie ostatnia . Proszę was o szczere komentarze  :) Każda opinia jest dla mnie ważna tak więc zapraszam was po przeczytaniu do skomentowania , dla mnie one znaczą wiele a dla was to tylko kilka słów . Jeśli podoba wam się prolog zapraszam także do polecania go znajomym :) Dziękuję za uwagę . Juliette .