brzmię zapewne jak nałogowy wyciągacz komentarzy lecz proszę jeśli to czytasz skomentuj chcę poznać twoją opinię. Komunikator służy do informacji i pytań :)
Liam
Liam
Dwa tygodnie. Dokładnie tyle minęło od ''naszego'' spotkania .Od tych dwóch tygodni moje myśli bezkarnie odwiedza i żegna blond szczęście . Przez dwa tygodnie mojej ciągłej choroby mogłem bezkarnie napawać się myślami o Nim i nie zostać na tym przyłapanym . Każdego ranka wyczekuję tego magicznego dzwoneczka , który ma obwieścić że dzisiaj świeża dostawa mleka i emocji dotarła do mych drzwi . Każdego ranka gdy na zegary ciśnie się dziewiąta rano moje serce wręcz skacze z radości . A gdy tylko dźwięk niesie się echem ciepłym po domu zbiegam jak dziki potykając się o własne nogi oraz koc , który mi zawsze towarzyszy gdy jestem chory . I wtedy otwieram szczelnie zamknięte drzwi i mogę podziwiać chodzące blond Paryskie szczęście . Letni wiatr owiewa jego ciało i kieruje ku mnie mieszankę jego perfum z zapachem pól i trawy, wtedy właśnie przestaję trzeźwo i racjonalnie myśleć .Wtedy pragnę rzucić się w jego ramiona i tak po prostu chłonąć ten zapach,pragnę go zatrzymać tylko dla siebie i choć wiem,że to nierealne i egoistyczne to wciąż o tym marzę .Każdego ranka tak przybywa lecz właśnie dziś jest dzień , dzień w którym punktualnie o dziewiątej nie rozbrzmiał dźwięk dzwonka i nie ujrzałem swojej osobistej dawki szczęścia .Tego ranka nie było mi dane ujrzenie Go, nie było mi również dane słuchanie jego historii,które wręcz ociekały emocjami, jego subtelny głos nie może pieścić mych uszu, a wzrok nie może zapamiętać tego świeżego uśmiechu .Niebezpiecznie kręciłem się po łóżku w celu utworzenia nowej zaskakująco wygodnej pozycji .Kilka chwil po tym do mych drzwi dobiegły dźwięki obcasów odbijających się od panel na podłodze, sekundę później donośne pukanie rozsadzało mi mahoniowe drzwi .Szepnąłem krótkie i beznamiętne proszę z nadzieją, że być może napastnik się rozmyśli i odejdzie w nieznane .Niestety moja wyobraźnia znów mnie zawiodła .W drzwiach do mojego pokoju stanęła wysoka szatynka ubrana w biznesowy strój z tacą w ręku . Jak zwykle będzie próbowała we mnie wcisnąć te okropieństwa, a jej strój tylko mi przypomina o tym, że zostanę zaraz sam na kilka godzin . Uśmiechnąłem się do niej wymuszonym uśmiechem i usunąłem tak by mogła wygodnie usiąść obok . Jej chłodna dłoń musnęła moje czoło oraz policzki. Podała mi tabletki i pożegnała się ze mną przesyłając mi całusa.Leżałem tak nieco zaskoczony jej ''gadatliwością'' jednak dziękowałem magicznym istotkom za uratowanie mnie od kolejnego nużącego wykładu na temat mojej nieodpowiedzialności .Samotna podróż po nieznanym mi mieście, bez wcześniejszego skonsumowania odpowiedniego śniadania skończyła się odwodnieniem i osłabieniem.Przez co również rozchorowałem się.Dwa tygodnie w domu podczas gdy za oknem słońce przyjemny wietrzyk i trawa oraz ten błękit nieba są najgorszą torturą dla nastolatka ! Zebrałem w końcu wewnętrzne siły i wygramoliłem się z łóżka.Oczywiście kocyk towarzyszył mi w mojej podróży do łazienki,gdyż po prostu gdy się źle czuje nie ruszam się bez niego.Po odbyciu orzeźwiającej kąpieli opatuliłem się swoim przyjacielem i spełzłem na dół jak jakiś gad.Gdy moje obolałe tyły dotknęły drewna z moich ust porwał się jęk.Niezadowolone kości trzaskały i dawały o sobie znaki, rozmasowałem je delikatnie i podniosłem się gdyż było to nie do wytrzymania.Skonsumowałem swój lichy posiłek i usiadłem wygodnie na kanapie w salonie.Wpatrywałem się w skaczących mini ludzi w ekranie telewizora z beznadziejnym politowaniem i znudzeniem.Jak na upór nic ciekawego w czarnym pudle nie ma.Wstałem i przeszedłem się przez hol.Gdy usłyszałem szczeknięcie mojego przyjaciela od razu znalazłem się przy szybie drzwi z lustra weneckiego. Ja widzę to co dzieje się na zewnątrz nikt nie widzi tego co dzieje się wewnątrz.Niestety gdy wyjrzałem z utęsknieniem za okno niczego nie ujrzałem, oczywiście prócz psa goniącego ptaka.Usadowiłem się wygodnie obok jednej z komód i czekałem dzwonka.Czekałem i czekałem , najwidoczniej czekałem tak długo aż zasnąłem.Nie mam pojęcia ile spałem lecz czułem,że za chwilę ktoś pozbawi mnie ramienia by tylko mnie dobudzić.Otworzyłem delikatnie powieki lecz obraz był zbyt nie wyraźny by stwierdzić któż to.Nie myśląc zbyt wiele szepnąłem Niall? Lecz w odpowiedzi nie uzyskałem jego słodkiego głosu tylko donośny chichot mojej matki.Otworzyłem szerzej oczy i ziewnąłem przeciągle niczym kot.Skarciłem zapłakaną ze śmiechu rodzicielkę wzrokiem i podniosłem się z podłogi jednocześnie zmierzając do kuchni.Za sobą słyszałem jej delikatne kroki i ciche pomruki śmiechu przemykającego przez jej usta.Westchnąłem i usadowiłem się na niezmiernie nie wygodnych drewnianych krzesłach barowych.Ułożyłem swoje opalone dłonie i utkwiłem wzrok w kuchennych meblach,które jak się okazuję są nadzwyczaj interesujące, gdy nie chce się słuchać pytań.Jednakże moja matka zignorowała moje zainteresowanie naszym umeblowaniem i usadowiła się na wprost mnie.Wlepiła we mnie te swoje przenikliwe szaro-bursztynowe spojrzenie i wyczekiwała jakiegoś nagłego wybuchu zwierzeń.Jednakże rozmowa z moją mamą na temat spraw sercowych i westchnień do mężczyzn jest niemniej krępująca.Zawdzięczam jej wiele bo w zasadzie dzięki niej jestem kim jestem.Nie tułam się po rowach brudny i zachlany na amen oraz nie jestem wrednym nastolatkiem upokarzającym innych na każdym kroku.Ta kobieta jest osobą silną i dominującą, ufam jej jak nikomu.Bo to ona jako jedyna z rodziny zaakceptowała moją odmienność.Z moich nostalgicznych przemyśleń wyrwał mnie jest matczyny zatroskany głos.
-Więc skarbie kim jest owy Niall, który bezczelnie nawiedza twoje myśli i sny ?
Niemalże udławiłem się pochłanianym przeze mnie owocem , gdy z jej ust wydobyło się jego imię, które swoją drogą brzmiało dość zabawnie.Spojrzałem na nią delikatnie przerażonym wzrokiem i usadowiłem się wygodnie.Zastanawiałem się jak bezpiecznie wybrnąć z tej rozmowy.Stwierdziłem, że krótka i rzeczowa odpowiedź powinna być idealna.
-Znajomym mamo.
-Błagam Cię.Liam synu kogo ty chcesz oszukać?Nie szepczesz imion swoich znajomych przez sen z takim namaszczeniem.
-No dobrze wygrałaś , pozwól że poprowadzę swój monolog i ani mi się waż go przerwać bo nic więcej Ci nie zdradzę.
-Oczywiście, buzia na kłódkę i zamieniam się w słuch .
Jak zwykle odstawiła tą całą szopkę z zamykaniem ust na klucz i wyrzucaniem go za siebie.Przewróciłem oczami i niechętnie zacząłem swój monolog.Ciągnąłem go w nieskończoność , miałem wrażenie że moja wypowiedź na temat tego blondyna nie dobiegnie końca.Opowiadałem jej każdy szczegół. Oddałem się temu monologowi, wypowiadałem się całym sobą. Gdyż beztroskie omówienie jego osoby było niemożliwe.Intrygował mnie na każdym kroku, więc i moja wypowiedź była nieco zawiła.Jednakże moja mama słuchała mnie jak zaczarowana przez co musiałem co chwile upewniać się czy aby na pewno mnie słucha.Ta tylko machała ręką bym kontynuował. Więc ja posłusznie ciągnąłem swoją wypowiedź.Jednak gdy ona dotarła do końca na jej twarzy malowało się zdziwienie i rozmarzenie?Tak te dwa określenia oddawały idealnie wyraz jej twarzy.Przyglądałem się jej niepewnie i w zasadzie oczekiwałem najgorszego, natomiast z jej ust wydobył się cichy szept słów.
-Nigdy nie słyszałam by ktoś tak pięknie mówił o miłości Liam.Każde słowo,które wypowiadałeś miało dla Ciebie wielkie znaczenie, a Jego imię dla Ciebie jest jak świętość.Jeśli się zakochałeś proszę bądź ostrożny nie chcę znów słyszeć twojego łkania w poduszkę.
-Ma..
Nie dokończyłem.Nie musiałem.Doskonale wiedziałem co miała na myśli.Wiedziałem jak bardzo przeżyła moje załamanie i depresję oraz popadanie w anoreksję.Bez słów podniosłem się i chwyciłem miskę z ciasteczkami po czym ruszyłem do swojego pokoju.Usadowiłem się wygodnie na materacu i oddałem ciasteczkowemu zatraceniu.Siedziałem tam tak i pochłaniałem kolejne ciastka.Nagle u drzwi rozbrzmiał dzwonek.Odczekałem chwilę z nadzieją,że moja rodzicielka otworzy drzwi lecz niestety mogłem tak siedzieć i łudzić się dalej.Zarzuciłem na siebie bluzę i pomaszerowałem pewnie w dół.Zajrzałem do pokoju kobiety i ujrzałem tabletki nasenne, no tak nie sypia najlepiej ostatnio.Przymknąłem drzwi by jej nie obudzić i podszedłem do drzwi.Przekręciłem zamki i otworzyłem drzwi.Przed sobą ujrzałem moje osobiste kieszonkowe szczęście.Przełknąłem głośno ślinę i posłałem ku niemu swój najlepszy uśmiech.Wyszedłem na zewnątrz a do moich nozdrzy dobiegł zapach piżma i drożdży.Pachniał nutką złego chłopca i ciasteczkowego potwora.Usadowiłem się na wiszącej ławce i poklepałem bezgłośnie miejsce obok.Blondyn w podskokach znalazł się obok i usadził się wygodnie obok.Jego wzrok niebezpiecznie krążył w boki.Miałem chwilę dla siebie by móc mu się przyjrzeć.Dziś wyglądał inaczej, profil słodkiego blondyna zastąpił poważny chłopiec.Jego nadzwyczaj różowe policzki przybrały barwę dorodnych buraków,a oczy odbijały beznamiętnie światło gwiazd.Jego delikatna cera idealnie odbijała się od białej koszulki.Było w nim coś mrocznego coś przemieszanego z słodyczą lecz nie mogłem tego określić.Gdy jego wzrok napotkał mój przez moje ciało przebiegło stado dreszczy, a nagły ziąb zniknął pod falą gorąca.Poczułem jak moje policzki zaczynają mnie piec.Jego wzrok był zamglony i tajemniczy.No właśnie tajemniczość przemieszana z słodyczą dziś mu towarzyszyła.Bądź co bądź jego nowy wygląd przyprawiał mnie o palpitacje serca, a oddech niebezpiecznie się urywał jakby ukończył maraton.Jego włosy przeplatane były smugami wiatru a po ustach błąkał się nieśmiały uśmiech.Moje policzki nabrały jeszcze bardziej różowego koloru.Jego dłoń jakby kierowana impulsem musnęła mój policzek.Przymknąłem oczy.Delektowałem się tą chwilą.Chłonąłem go każdą porą swojego ciała.Tą cudownie czułą chwilę przerwał jego szept.
-Liam..dobrze się czujesz ?Jesteś rozpalony.Nie powinieneś przebywać na dworze
-Nic mi nie jest , ale jeśli się tak upierasz to zapraszam do środka.
Gdybyś tylko blond chłopcze wiedział,że to przez ciebie rozpalony jestem uciekłbyś szybciej niż przyszedł.Otworzyłem drzwi i zaprosiłem gestem ręki chłopaka do środka.Rozejrzał się wesoło i czekał aż znajdę się w domu i zamknę drzwi.Pokierowałem się do salonu a jego sylwetka zaraz za mną.Usadowiliśmy się na wygodnej kanapie i spoglądaliśmy nerwowo co chwila w swoim kierunku.Nie mogłem znieść tej zagęszczającej się ciszy więc nawet nie myśląc wypaliłem.
-Dlaczego rano się nie zjawiłeś ?Czekałem.
Po ostatnich słowach niebezpiecznie szybko zakryłem sobie usta dłonią.Te słowa nie miały ujrzeć światła dziennego w mojej samotni a co dopiero w jego obecności ! Lecz stało się co się stało czasu nie cofnę.Spodziewałem się jak zwykle najbardziej czarnego scenariusza jednak on znów okazał się kolorowy.
-Przykro mi ,że musiałeś czekać lecz miałem dodatkowy etat w cukierni i nie mogłem rozwieść mleka.
-Nie..Nie szkodzi, nie czekałem aż tak długo znowu.
Kogo ja próbuję oszukać ? Czekałem pół dnia na jego drobną osobę,na jego uśmiech, i perlisty śmiech, na spojrzenie przeznaczone tylko dla mnie.O czym ja do diabła myślę ?! Liam opanuj się skarciłem się w myślach.Lecz niestety co ja na to poradzę,że w jego towarzystwie czuję się jak Zakochana Nastolatka.Spojrzałem niepewnie na niego lecz on przyłapany na patrzeniu na mnie rozbiegał wzrok na meble.Westchnąłem pod nosem co niestety nie uszło uwadze blondyna.Atmosfera między nami napinała się oraz dało się wyczuć unoszące się w powietrzu uczucia.Jak na życzenie w salonie zmaterializowała się postać mojej matki. Zbawieniem jesteś kobieto ! krzyknąłem do siebie w myślach i posłałem matce pokrzepiający uśmiech.Ta tylko uśmiechnęła się i puściła mi perskie oko po czym zwróciła się do naszej dwójki nieco przesłodzonym głosem.
-Chcecie herbatki ?
Chłopak podskoczyła jak poparzony i podszedł do mojej mamy i z gracją wypowiedział każde słowo.
-Witam.Nazywam się Niall Horan.
-Miło mi cie poznać Niall. Nazywam się Amber Payne i jestem mamą Liama.To chcecie tej herbatki ?
-Tak mamo chcemy.
-Proszę to dla Pani.
-Dziękuję.
Po tych słowach kobieta zniknęła w kuchni,a my znowu oddaliśmy się tej głuchej ciszy.Gdy on tak siedział bezbronny i speszony poczułem potrzebę przytulenia się do niego.Więc tak po prostu wtuliłem się w niego.Moja policzki zapiekły mocniej a serce zabiło szybciej.Z jego ust wyrwało się tylko ciche Och przeznaczone tylko dla moich uszu.Przytulony do niego kreśliłem w powietrzu przeróżne wzory.Nie mogłem dłużej siedzieć tak cicho.To nie ten chłopak, który swoim entuzjazmem zawojował moje myśli.
-Liam?
Po jego słowach wyskoczyłem z jego objęć i bezpiecznie usadowiłem się obok czekając na kolejny potok słów lecz niestety nadal głucha cisza. Raczyłem w końcu obdarzyć go odpowiedzią. Oboje byliśmy nieco zaskoczeni moim nagłym zapotrzebowaniem na uściski więc nadal byliśmy spięci a każde słowo paraliżowało nas.
-Tak ?
-Bo wiesz..Ja..Ja chciałbym..to znaczy mój wu..ojciec organizuje wystawę swoich dzieł ..i ...i później będzie uroczysta kolacja no i on powiedział..że mogę zabrać kogoś i wiesz...bo ..em..
-Z przyjemnością ci będę towarzyszył.
-Na..Naprawdę ?
-Oczywiście.
-Więc skarbie kim jest owy Niall, który bezczelnie nawiedza twoje myśli i sny ?
Niemalże udławiłem się pochłanianym przeze mnie owocem , gdy z jej ust wydobyło się jego imię, które swoją drogą brzmiało dość zabawnie.Spojrzałem na nią delikatnie przerażonym wzrokiem i usadowiłem się wygodnie.Zastanawiałem się jak bezpiecznie wybrnąć z tej rozmowy.Stwierdziłem, że krótka i rzeczowa odpowiedź powinna być idealna.
-Znajomym mamo.
-Błagam Cię.Liam synu kogo ty chcesz oszukać?Nie szepczesz imion swoich znajomych przez sen z takim namaszczeniem.
-No dobrze wygrałaś , pozwól że poprowadzę swój monolog i ani mi się waż go przerwać bo nic więcej Ci nie zdradzę.
-Oczywiście, buzia na kłódkę i zamieniam się w słuch .
Jak zwykle odstawiła tą całą szopkę z zamykaniem ust na klucz i wyrzucaniem go za siebie.Przewróciłem oczami i niechętnie zacząłem swój monolog.Ciągnąłem go w nieskończoność , miałem wrażenie że moja wypowiedź na temat tego blondyna nie dobiegnie końca.Opowiadałem jej każdy szczegół. Oddałem się temu monologowi, wypowiadałem się całym sobą. Gdyż beztroskie omówienie jego osoby było niemożliwe.Intrygował mnie na każdym kroku, więc i moja wypowiedź była nieco zawiła.Jednakże moja mama słuchała mnie jak zaczarowana przez co musiałem co chwile upewniać się czy aby na pewno mnie słucha.Ta tylko machała ręką bym kontynuował. Więc ja posłusznie ciągnąłem swoją wypowiedź.Jednak gdy ona dotarła do końca na jej twarzy malowało się zdziwienie i rozmarzenie?Tak te dwa określenia oddawały idealnie wyraz jej twarzy.Przyglądałem się jej niepewnie i w zasadzie oczekiwałem najgorszego, natomiast z jej ust wydobył się cichy szept słów.
-Nigdy nie słyszałam by ktoś tak pięknie mówił o miłości Liam.Każde słowo,które wypowiadałeś miało dla Ciebie wielkie znaczenie, a Jego imię dla Ciebie jest jak świętość.Jeśli się zakochałeś proszę bądź ostrożny nie chcę znów słyszeć twojego łkania w poduszkę.
-Ma..
Nie dokończyłem.Nie musiałem.Doskonale wiedziałem co miała na myśli.Wiedziałem jak bardzo przeżyła moje załamanie i depresję oraz popadanie w anoreksję.Bez słów podniosłem się i chwyciłem miskę z ciasteczkami po czym ruszyłem do swojego pokoju.Usadowiłem się wygodnie na materacu i oddałem ciasteczkowemu zatraceniu.Siedziałem tam tak i pochłaniałem kolejne ciastka.Nagle u drzwi rozbrzmiał dzwonek.Odczekałem chwilę z nadzieją,że moja rodzicielka otworzy drzwi lecz niestety mogłem tak siedzieć i łudzić się dalej.Zarzuciłem na siebie bluzę i pomaszerowałem pewnie w dół.Zajrzałem do pokoju kobiety i ujrzałem tabletki nasenne, no tak nie sypia najlepiej ostatnio.Przymknąłem drzwi by jej nie obudzić i podszedłem do drzwi.Przekręciłem zamki i otworzyłem drzwi.Przed sobą ujrzałem moje osobiste kieszonkowe szczęście.Przełknąłem głośno ślinę i posłałem ku niemu swój najlepszy uśmiech.Wyszedłem na zewnątrz a do moich nozdrzy dobiegł zapach piżma i drożdży.Pachniał nutką złego chłopca i ciasteczkowego potwora.Usadowiłem się na wiszącej ławce i poklepałem bezgłośnie miejsce obok.Blondyn w podskokach znalazł się obok i usadził się wygodnie obok.Jego wzrok niebezpiecznie krążył w boki.Miałem chwilę dla siebie by móc mu się przyjrzeć.Dziś wyglądał inaczej, profil słodkiego blondyna zastąpił poważny chłopiec.Jego nadzwyczaj różowe policzki przybrały barwę dorodnych buraków,a oczy odbijały beznamiętnie światło gwiazd.Jego delikatna cera idealnie odbijała się od białej koszulki.Było w nim coś mrocznego coś przemieszanego z słodyczą lecz nie mogłem tego określić.Gdy jego wzrok napotkał mój przez moje ciało przebiegło stado dreszczy, a nagły ziąb zniknął pod falą gorąca.Poczułem jak moje policzki zaczynają mnie piec.Jego wzrok był zamglony i tajemniczy.No właśnie tajemniczość przemieszana z słodyczą dziś mu towarzyszyła.Bądź co bądź jego nowy wygląd przyprawiał mnie o palpitacje serca, a oddech niebezpiecznie się urywał jakby ukończył maraton.Jego włosy przeplatane były smugami wiatru a po ustach błąkał się nieśmiały uśmiech.Moje policzki nabrały jeszcze bardziej różowego koloru.Jego dłoń jakby kierowana impulsem musnęła mój policzek.Przymknąłem oczy.Delektowałem się tą chwilą.Chłonąłem go każdą porą swojego ciała.Tą cudownie czułą chwilę przerwał jego szept.
-Liam..dobrze się czujesz ?Jesteś rozpalony.Nie powinieneś przebywać na dworze
-Nic mi nie jest , ale jeśli się tak upierasz to zapraszam do środka.
Gdybyś tylko blond chłopcze wiedział,że to przez ciebie rozpalony jestem uciekłbyś szybciej niż przyszedł.Otworzyłem drzwi i zaprosiłem gestem ręki chłopaka do środka.Rozejrzał się wesoło i czekał aż znajdę się w domu i zamknę drzwi.Pokierowałem się do salonu a jego sylwetka zaraz za mną.Usadowiliśmy się na wygodnej kanapie i spoglądaliśmy nerwowo co chwila w swoim kierunku.Nie mogłem znieść tej zagęszczającej się ciszy więc nawet nie myśląc wypaliłem.
-Dlaczego rano się nie zjawiłeś ?Czekałem.
Po ostatnich słowach niebezpiecznie szybko zakryłem sobie usta dłonią.Te słowa nie miały ujrzeć światła dziennego w mojej samotni a co dopiero w jego obecności ! Lecz stało się co się stało czasu nie cofnę.Spodziewałem się jak zwykle najbardziej czarnego scenariusza jednak on znów okazał się kolorowy.
-Przykro mi ,że musiałeś czekać lecz miałem dodatkowy etat w cukierni i nie mogłem rozwieść mleka.
-Nie..Nie szkodzi, nie czekałem aż tak długo znowu.
Kogo ja próbuję oszukać ? Czekałem pół dnia na jego drobną osobę,na jego uśmiech, i perlisty śmiech, na spojrzenie przeznaczone tylko dla mnie.O czym ja do diabła myślę ?! Liam opanuj się skarciłem się w myślach.Lecz niestety co ja na to poradzę,że w jego towarzystwie czuję się jak Zakochana Nastolatka.Spojrzałem niepewnie na niego lecz on przyłapany na patrzeniu na mnie rozbiegał wzrok na meble.Westchnąłem pod nosem co niestety nie uszło uwadze blondyna.Atmosfera między nami napinała się oraz dało się wyczuć unoszące się w powietrzu uczucia.Jak na życzenie w salonie zmaterializowała się postać mojej matki. Zbawieniem jesteś kobieto ! krzyknąłem do siebie w myślach i posłałem matce pokrzepiający uśmiech.Ta tylko uśmiechnęła się i puściła mi perskie oko po czym zwróciła się do naszej dwójki nieco przesłodzonym głosem.
-Chcecie herbatki ?
Chłopak podskoczyła jak poparzony i podszedł do mojej mamy i z gracją wypowiedział każde słowo.
-Witam.Nazywam się Niall Horan.
-Miło mi cie poznać Niall. Nazywam się Amber Payne i jestem mamą Liama.To chcecie tej herbatki ?
-Tak mamo chcemy.
-Proszę to dla Pani.
-Dziękuję.
Po tych słowach kobieta zniknęła w kuchni,a my znowu oddaliśmy się tej głuchej ciszy.Gdy on tak siedział bezbronny i speszony poczułem potrzebę przytulenia się do niego.Więc tak po prostu wtuliłem się w niego.Moja policzki zapiekły mocniej a serce zabiło szybciej.Z jego ust wyrwało się tylko ciche Och przeznaczone tylko dla moich uszu.Przytulony do niego kreśliłem w powietrzu przeróżne wzory.Nie mogłem dłużej siedzieć tak cicho.To nie ten chłopak, który swoim entuzjazmem zawojował moje myśli.
-Liam?
Po jego słowach wyskoczyłem z jego objęć i bezpiecznie usadowiłem się obok czekając na kolejny potok słów lecz niestety nadal głucha cisza. Raczyłem w końcu obdarzyć go odpowiedzią. Oboje byliśmy nieco zaskoczeni moim nagłym zapotrzebowaniem na uściski więc nadal byliśmy spięci a każde słowo paraliżowało nas.
-Tak ?
-Bo wiesz..Ja..Ja chciałbym..to znaczy mój wu..ojciec organizuje wystawę swoich dzieł ..i ...i później będzie uroczysta kolacja no i on powiedział..że mogę zabrać kogoś i wiesz...bo ..em..
-Z przyjemnością ci będę towarzyszył.
-Na..Naprawdę ?
-Oczywiście.
-Przy okazji mógłbym ci pokazać mój Paryż.
-Z przyjemnością.
Wymieniliśmy się uśmiechami i ruszyliśmy do kuchni.Jak się okazało moja mama była tak zaabsorbowana ciasteczkami Nialla,że zapomniała o nas i naszej herbatce.Porozmawialiśmy jeszcze trochę lecz czas w dobrym towarzystwie ucieka jak piasek przez palce.Musieliśmy się pożegnać.Odprowadziłem chłopaka do bramki i pożegnałem się przyjaznym uśmiechem i cichym Do zobaczenia. W podskokach wróciłem do domu i wchodząc po schodach usłyszałem cichy lecz stłumiony przez śmiech szept kobiety.
-Lubimy Go chyba nieco bardziej niż TYLKO dostawcę mleka.Dobranoc !
Zaśmiałem się głośno i w skowronkach wskoczyłem do swojego pokoju , odprawiłem swój nocny rytuał i zasnąłem w objęciach mojej poduszki. Zdecydowanie nie mogę doczekać się jutrzejszego dnia.
~~***~~
Witajcie ! Stęskniłam się za Wami,a komentarze pod ostatnią notką wypełniły mnie pewnością.Postarałam się dla Was z tym rozdziałem jest znacznie dłuższy niż poprzednie mam nadzieję,że jego długość chociaż minimalnie zrekompensuje Wam moją nieobecność.Mam również nadzieję,że mogę nadal liczyć na waszą szczerą opinię.Jeśli chcecie bym Was informowała o kolejnych rozdziałach polecam pozostawić Nick Twitter'a lub jeśli go nie posiadacie numer gadu-gadu.W górnym prawym boku znajduje się komunikator gg przez który możecie się kontaktować ze mną gdy jestem dostępna. Oczywiście jeśli nie posiadacie konta na blogspocie możecie napisać komentarz jako anonim i podpisać się numerem gadu lub twitter'em.Mam nadzieję,że rozdział się podobał.Niestety nie wiem kiedy ukaże się rozdział numer pięć.Mam nadzieję,że niebawem.Tak więc widzimy się w następnym rozdziale ! Do zobaczenia ! Życzę wszystkim miłego wieczoru :)[ Za wszystkie niedopatrzone błędy niezmiernie przepraszam !]
Agnieszka.
**de nouveaux commencements -nowe początki.[nie uczę się francuskiego :)]
-Z przyjemnością.
Wymieniliśmy się uśmiechami i ruszyliśmy do kuchni.Jak się okazało moja mama była tak zaabsorbowana ciasteczkami Nialla,że zapomniała o nas i naszej herbatce.Porozmawialiśmy jeszcze trochę lecz czas w dobrym towarzystwie ucieka jak piasek przez palce.Musieliśmy się pożegnać.Odprowadziłem chłopaka do bramki i pożegnałem się przyjaznym uśmiechem i cichym Do zobaczenia. W podskokach wróciłem do domu i wchodząc po schodach usłyszałem cichy lecz stłumiony przez śmiech szept kobiety.
-Lubimy Go chyba nieco bardziej niż TYLKO dostawcę mleka.Dobranoc !
Zaśmiałem się głośno i w skowronkach wskoczyłem do swojego pokoju , odprawiłem swój nocny rytuał i zasnąłem w objęciach mojej poduszki. Zdecydowanie nie mogę doczekać się jutrzejszego dnia.
~~***~~
Witajcie ! Stęskniłam się za Wami,a komentarze pod ostatnią notką wypełniły mnie pewnością.Postarałam się dla Was z tym rozdziałem jest znacznie dłuższy niż poprzednie mam nadzieję,że jego długość chociaż minimalnie zrekompensuje Wam moją nieobecność.Mam również nadzieję,że mogę nadal liczyć na waszą szczerą opinię.Jeśli chcecie bym Was informowała o kolejnych rozdziałach polecam pozostawić Nick Twitter'a lub jeśli go nie posiadacie numer gadu-gadu.W górnym prawym boku znajduje się komunikator gg przez który możecie się kontaktować ze mną gdy jestem dostępna. Oczywiście jeśli nie posiadacie konta na blogspocie możecie napisać komentarz jako anonim i podpisać się numerem gadu lub twitter'em.Mam nadzieję,że rozdział się podobał.Niestety nie wiem kiedy ukaże się rozdział numer pięć.Mam nadzieję,że niebawem.Tak więc widzimy się w następnym rozdziale ! Do zobaczenia ! Życzę wszystkim miłego wieczoru :)[ Za wszystkie niedopatrzone błędy niezmiernie przepraszam !]
Agnieszka.
**de nouveaux commencements -nowe początki.[nie uczę się francuskiego :)]